Piją, płyną, toną...
W Turawie utopił się 26-latek, pływał kajakiem po alkoholu. W Nysie turyści wyciągnęli z wody pijanego 19-latka, leży w szpitalu w stanie krytycznym. To kolejne ofiary czarnej serii nad opolskimi wodami (w ostatnich dwóch tygodniach ratownicy wyciągnęli z wody siedmiu topielców). Pierwszy dramat rozegrał się w nocy z piątku na sobotę nad Jeziorem Nyskim.
27.07.2004 | aktual.: 27.07.2004 08:54
- Około 21.30 grupka młodzieży z terenu byłego województwa wałbrzyskiego weszła do wody się kąpać - opowiada Bogdan Sadowski z nyskiej policji. - Byli pijani, bo wcześniej biesiadowali w barze „Capri”. Dwóch mężczyzn krótko po wejściu do wody zaczęło się topić. Na pomoc pospieszyli przypadkowi wczasowicze. Udało im się wyciągnąć z wody jednego z tonących, odciągnęli do na brzeg i pobiegli ratować drugiego. W tym czasie ten uratowany... uciekł. Drugiego topielca, 19-letniego Roberta R., wyciągnięto na brzeg w stanie śmierci klinicznej. Lekarzom pogotowia udało się przywrócić akcję serca mężczyzny, ale po 10 minutach spędzonych pod wodą doszło u niego do tak wielkiego niedotlenienia mózgu, że jego stan jest beznadziejny.
Dzień później, w nocy z soboty na niedzielę, nad zalewem w Michalicach pod Namysłowem utopiło się dwóch pijanych 18-latków, którzy ukradzionym kajakiem przeprawiali się na drugą stronę zalewu na kolejną alkoholową imprezę. Kiedy w niedzielę trwały poszukiwania ich ciał, nad Jeziorem Turawskim doszło do niemal identycznej tragedii.
- Po 18.00 dwóch mężczyzn wypożyczyło kajak i popłynęło w kierunku środka jeziora - informuje Sławomir Szorc, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - W pewnej odległości od brzegu, w pobliżu wysepki, jeden z nich wyskoczył z kajaka, aby popływać. Szybko poszedł na dno, bo - jak się później okazało - nie umiał pływać. Mężczyźni pili wcześniej alkohol.
Topielca wyciągnął z wody Andrzej Duda, szef ratowników z Maliny, który nurkował wspólnie z Łukaszem Centkowskim. - Mężczyzna leżał na plecach, z rękami wyciągniętymi do góry, jakieś trzy metry po wodą - opowiada Duda. - Widoczność była praktycznie zerowa, musiałem używać oświetlenia, by odróżnić konar od ręki... 26-letni mieszkaniec powiatu kępskiego (województwo wielkopolskie) miałby szansę na przeżycie, gdyby wyciągnięto go z wody po czterech, maksymalnie pięciu minutach.
Ostatnie tragedie nad wodą łączy młody wiek ofiar i alkohol. - To, co się dzieje nad jeziorami od ładnych paru lat to jest obłęd - mówi pan Jerzy, stały bywalec ośrodków wypoczynkowych w Turawie. - Na plaży i na promenadzie jedno wielkie żłopanie piwa zaczyna się już przed południem. Piją kobiety, często opiekujące się w tym czasie dziećmi, i mężczyźni. Po alkoholu rośnie odwaga, więc ruszają na wodę. Zbigniew Szorc z WOPR dostrzega podobny problem.
- Alkohol nad wodą to jest horror, którego nikt w tej chwili nie jest w stanie kontrolować - mówi. - Ale już pod większą kontrolą powinny by wypożyczalnie sprzętu pływającego. Kiedyś, by wypożyczyć kajak, trzeba było mieć kartę pływacką. Teraz wystarczy jakikolwiek dokument. Łódki i kajaki wypożyczają więc ludzie, którzy nie potrafią pływać, w dodatku, jak się okazuje, bywają pijani.
Zdaniem prezesa Szorca, wielu urlopowiczów kompletnie lekceważy zalecenia, by pływać w kamizelkach ratunkowych.
- Topielec z Turawy przeżyłby, nawet będąc pijanym, gdyby tylko założył kamizelkę ratunkową - mówi Szorc. - Ale ludzie biorą w wypożyczalniach te kamizelki i kładą je w łódkach pod nogami, zamiast założyć. Nikt tego nie kontroluje, bo nie ma na to paragrafu. Kiedyś nasz ratownik zobaczył na kajaku mężczyznę z kobietą w zaawansowanej ciąży. Oboje nie mieli kamizelek. Gdy podpłynął i zwrócił im uwagę, usłyszał od kobiety: odpier... się.
Po ostatnich tragicznych wypadkach nad wodą policja i woprowcy zapowiadają kolejną już kontrolę opolskich kąpielisk. - Ale z ludzką głupotą nie wygramy - mówią zgodnie.
Krzysztof Zyzik