Pierwszy dzień referendum przebiegł spokojnie
"Do sobotniego głosowania podeszli poważnie
zarówno obywatele, jak i służby porządkowe. Dlatego było niewiele
incydentów" - powiedział komendant główny policji Antoni
Kowalczyk, podsumowując pierwszy dzień referendum unijnego.
07.06.2003 20:25
Komendant dodał, że w nocy z soboty na niedzielę zostaną wzmocnione zabezpieczenia lokali wyborczych. "Za każdy punkt wyborczy będzie odpowiedzialny policjant" - oznajmił Kowalczyk.
W sumie podczas pierwszego dnia referendum i poprzedzającej go nocy na terenie całej Polski policja odnotowała ponad 20 zdarzeń.
W kilku miastach naruszono ciszę wyborczą, doszło też wybryków chuligańskich, nie miało to jednak większego wpływu na przebieg głosowania.
W niektórych miastach, m.in. w Szczecinie, Rzeszowie, Lublinie i Gdańsku, zwolennicy i przeciwnicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej próbowali do swoich racji przekonać głosujących rozdając im ulotki. Na jednym z bloków mieszkalnych w Rzeszowie wywieszono kilkumetrowy transparent antyunijny, który usunęli strażacy. W Ropczycach natomiast rozrzucone ulotki o podobnej treści. Także we Wrocławiu grupa osób próbowała agitować przeciwko wstąpieniu do Unii Europejskiej.
W Gdyni 36-latek rozklejał na jednym ze skrzyżowań plakaty, nawołujące do głosowania przeciw wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Mężczyznę zatrzymali strażnicy miejscy. Do podobnych zdarzeń doszło w nocy z piątku na sobotę w Bydgoszczy.
Przed niektórymi lokalami wyborczymi m.in. w Płocku pojawiły antyunijne napisy na chodnikach. Część z nich została szybko zatarta.
Przez pół godziny nieczynny był lokal wyborczy w Jaworze w woj. śląskim, po tym jak nietrzeźwy mężczyzna porozrzucał papiery komisji wyborczej. Awanturnika usunęła policja. W Siemianowicach Śląskich natomiast, w nocy poprzedzającej wybory, przewodniczący jednej z komisji został napadnięty przez nieznanych sprawców. Skradziono mu torbę, w której miał m.in. puste protokoły i klucze do lokalu wyborczego. Napadnięto go, gdy szedł z kolegą przez teren targowiska miejskiego.
Także w Bukownie, powiat olkuski (Małopolska) na 20 minut zamknięto lokal wyborczy - z powodu informacji o podłożonej "bombie biologicznej", która miała wybuchnąć o 13.00. Policjanci drobiazgowo przeszukali pomieszczenie. Nic jednak nie znaleźli, a autora gróźb zatrzymano.
W kilku miastach doszło też do wybryków chuligańskich. Wybijano szyby w lokalach wyborczych lub zrywano tabliczki z informacjami o komisjach ds. referendum. W Gdańsku głosujący mężczyzna kopnął w urnę i uszkodził ją; komisja zakleiła powstałą dziurę.
W Załężu (woj. podkarpackie) musiano natomiast przenieść lokal wyborczy mieszczący się w remizie strażackiej, ponieważ okazało się, że strażacy wynajęli salę weselnikom.
W Warszawie było spokojnie. Tylko w nocy poprzedzającą referendum na ul. Kruczkowskiego (Śródmieście) grupa młodych ludzi zerwała tablicę z informacjami obwodowej komisji wyborczej, a na ul. Białowieskiej (Praga Południe) młody mężczyzna pod wpływem alkoholu wybił szybę w drzwiach wejściowych do lokalu wyborczego.
Przez cały dzień na terenie całej Polski nad bezpieczeństwem głosujących czuwało ok. 50 tys. policjantów.