Pierwsze wyniki wyborów w USA - sukces Republikanów
Po zakończeniu głosowania w większości stanów i okręgów wyborczych i wstępnych obliczeniach wyników wtorkowych wyborów do Kongresu wiadomo już, że Republikanie uzyskają większość w Izbie Reprezentantów jednak Demokraci zachowają kontrolę nad Senatem.
03.11.2010 | aktual.: 03.11.2010 05:28
We wtorkowych wyborach Partia Republikańska (GOP) zdobyła co najmniej 52 dodatkowe mandaty w Izbie Reprezentantów, podczas gdy do odebrania większości Demokratom potrzeba ich było tylko 39. Jest to rezultat zgodny z przewidywaniami ekspertów i prawidłowością historyczną - w wyborach w połowie kadencji urzędującego prezydenta partia opozycyjna wobec niego zwykle traci miejsca w Kongresie.
Równie niepełne wyniki wyborów do Senatu wskazują, że Demokraci praktycznie na pewno zachowają tam większość i zdobycze GOP mogą być nawet mniejsze niż przewidywano.
W stanie Kentucky wybory do Senatu wygrał Republikanin Rand Paul, polityk popierany przez prawicową Tea Party. Pokonał on demokratycznego kandydata Pata Conway'a w stosunku 53 do 47%.
Kandydaci Partii Republikańskiej (GOP) zwyciężyli też w wyborach do Senatu w Indianie, Alabamie, Ohio, Południowej Karolinie i na Florydzie. W tym ostatnim stanie triumfował Marco Rubio, syn kubańskich imigrantów, także popierany przez Tea Party.
Demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi, łatwo wygrała batalię o reelekcję w San Francisco, w Kalifornii.
Kandydatom GOP nie udało się - wbrew nadziejom niektórych strategów tej partii - wygrać w kilku stanach tradycyjnie demokratycznych, jak Delaware, Connecticut i Zachodnia Virginia.
Przejęcie większości przez Republikanów w Izbie Reprezentantów zasadniczo utrudni prezydentowi Obamie realizację jego programu.
Pod znakiem zapytania stoi na przykład proponowana przez jego administrację podwyżka podatków dla najzamożniejszych Amerykanów w celu podreperowania pogrążonego w deficycie budżetu państwa.
We wtorek wieczorem (czasu USA), kiedy zwycięstwo GOP w Izbie Reprezentantów było już przesądzone, drugi w republikańskiej hierarchii w Izbie kongresman Mike Cantor dał do zrozumienia, że jego partia nie zgodzi się, aby - jak chce Obama - obywateli o dochodach powyżej 200 tysięcy dolarów rocznie wyłączyć z proponowanego przez rząd przedłużenia obowiązywania obniżek podatków uchwalonych za prezydentury George'a W.Busha.
Cantor powiedział, że lekiem na deficyt powinny być redukcje wydatków rządowych. Nie wymienił jednak w jakich konkretnie dzidzdzinach.
Jak uważają komentatorzy, wypowiadający się m.in. w telewizji MSNBC, podział miejsc w Kongresie między dwiema partiami może zaowocować paraliżem prac amerykańskiego parlamentu.
Przyczyni się do tego fakt, że do nowego Kongresu weszło w wyniku wyborów wielu ultrakonserwatywnych polityków wysuniętych przez Tea Party - prawicowy ruch protestu przeciwko polityce Obamy, deficytowi budżetowemu i wysokim podatkom. Są oni szczególnie nieprzejednani i sprzeciwiają się jakimkolwiek kompromisom z Demokratami.
Praktycznie niemożliwie np. będzie teraz uchwalenie forsowanej przez administrację Obamy ustawy "cap and trade", zmierzającej do redukcji emisji gazów cieplarnianych i wsparcia alternatywnych źródeł energii.