Pierwsze polskie dziecko "z probówki" ma już 21 lat
12 listopada mija 21 lat od narodzin pierwszego w Polsce dziecka, które przyszło na świat po zapłodnieniu in vitro. Dziewczynka urodziła się w Białymstoku, 9 lat po pierwszych takich narodzinach na świecie.
12.11.2008 12:33
Sukces sprzed 21 lat był dziełem lekarzy i naukowców z ówczesnej Akademii Medycznej w Białymstoku (obecnie Uniwersytetu Medycznego) pod kierunkiem prof. Mariana Szamatowicza. Nie wiadomo dokładnie ile dzieci urodziło się od tego czasu w Polsce dzięki in vitro. Nie ma kompleksowych rejestrów, choć od lat zabiega o to Polskie Towarzystwo Ginekologiczne. Leczeniem zajmują się głównie prywatne kliniki i kilka ośrodków akademickich.
Prof. Szamatowicz mówi dziś, że w Polsce debata na temat prawa regulującego kwestie zapłodnienia pozaustrojowego "jest bardzo zideologizowana". Jego zdaniem, niektórzy politycy dążą wręcz do wyeliminowania tej metody leczenia niepłodności.
- Nie jest żadną tajemnicą, że tej metody nie akceptuje kościół katolicki. Ta dyskusja toczy się pod dużym wpływem tych polityków, którzy dążą do tego, żeby ten sposób leczenia wyeliminować - powiedział prof. Szamatowicz pytany o komentarz do toczących się prac na temat ratyfikowania Konwencji Bioetycznej Rady Europy.
Decyzję ws. ustawy o in vitro podejmie Tusk
Prace prowadzi komisja ds. bioetyki przy kancelarii premiera. Przewodniczy jej poseł PO Jarosław Gowin. W jej skład wchodzą prawnicy, lekarze, biolodzy, filozofowie i etycy. Zespół zajmuje się przygotowaniem do ratyfikacji Konwencji Bioetycznej Rady Europy oraz pracuje nad założeniami do ustawy regulującej kwestie dotyczące zapłodnienia metodą in vitro. Przygotowany przez komisję raport jest już u premiera, ma być omawiany wkrótce. Wiadomo, że komisja nie rekomendowała premierowi jednego spójnego stanowiska, a kilka. Decyzję będzie podejmował premier.
Prof. Szamatowicz nie uczestniczył w pracach komisji. Przyznaje, że o jej pracach ma wiedzę "pośrednią" z rozmów z innymi lekarzami oraz z doniesień medialnych. Na tej podstawie uważa, że w toczącej się debacie o pozaustrojowym zapłodnieniu mocno eksponuje się, że przy in vitro nie jest zachowany szacunek dla życia nowo poczętego oraz, że przy tych technikach - jak powiedział - "obumierają zarodki" . Szamatowicz podkreśla, że jako lekarz "unika debaty filozoficznej".
- W naturalnym rozrodzie rozwija się 25-30%, pozostałe zarodki obumierają. Tak postępuje natura, naturze wolno. Natomiast to, że w pozaustrojowym zapłodnieniu obumierają zarodki to już się nie chce tego akceptować - dodał.
"Niepłodność jest chorobą społeczną - chorobę trzeba leczyć"
Szamatowicz podkreśla, że niepłodność jest chorobą społeczną (tak uznaje WHO -Światowa Organizacja Zdrowia). - Jeśli jest chorobą to trzeba ją leczyć. Jedynym skutecznym leczeniem jest takie, w którym dochodzi do ciąży, urodzenia i zabrania do domu zdrowego dziecka. To główna idea medycyny rozrodu - dodał.
- Powtarzam z uporem maniaka, że pragnienie dziecka jest pragnieniem wyjątkowo naturalnym, zgodnym z najzdrowszymi instynktami i najpiękniejszą ideą człowieczeństwa. Nie przekonuje mnie, jeśli ktoś mówi do mnie, że dziecko jest darem Boga i trzeba je przyjmować z wdzięcznością, a jak nie ma dziecka to trzeba to znosić z pokorą - mówi Szamatowicz.
W Polsce od 12 do 15% par ( 1,2 mln osób) ma problemy z płodnością. Według Szamatowicza zjawisko narasta, choć nie gwałtownie. Głównie przyczyny niepłodności u kobiet to fakt, że w coraz późniejszym wieku myślą o rodzeniu dzieci i palenie papierosów, które zmniejsza szanse na ciążę nawet o 50%. U mężczyzn coraz częściej obserwowane są zmiany funkcji nabłonka plemnikotwórczego. Kłopoty z płodnością mają mężczyźni mający kontakt z chemikaliami, polem elektromagnetycznym, ale też prowadzący siedzący tryb życia, bo ma to wpływ ma przegrzewanie jąder.