Pierwsza śmiertelna ofiara wyborów prezydenckich?
Remigiusz Thiede przez ostatnie półtora tygodnia protestował przed Urzędem Gminy Pruszcz. Domagał się spełnienia swoich żądań, zastosował głodówkę i mówił, że będzie głodował do wyborów, a może do śmierci. W poniedziałek mężczyznę znaleziono martwego. Świadkowie mówią, że bardzo zdenerwowały go wstępne wyniki wyborów prezydenckich - pisze "Gazeta Pomorska".
06.07.2010 | aktual.: 07.07.2010 11:06
Lista instytucji i osób znienawidzonych przez Remigiusza Thiede z Bagniewa była długa. Na samym jej szczycie byli komuniści. To oni mieli zmarnować mu życie, chociaż jego większość spędził w więzieniu za kradzieże.
W ostatnim tygodniu czerwca Remigiusz Thiede pojawił się w Urzędzie Gminy Pruszcz, by odebrać zasiłek - 564 zł. Usłyszał, że wypłata odbędzie się następnego dnia. Wzburzony postanowił zaprotestować. Wymościł sobie więc legowisko przy głównym wejściu. Koce, śpiwór i baniaki z wodą służące za podgłówek. Na poręczy powiesił karton informujący o celu protestu. - Mam już dość żebrania o godne warunki do życia. Domagam się uszanowania moich praw - chorego i oszukiwanego! -mówił.
Twierdził, że wójt ma obowiązek zapewnić mu: wykup recept, wyżywienie oraz transport na zabiegi rehabilitacyjne. Takie żądania nie mogły zostać spełnione, o czym powiedziano mu wprost. Wtedy Thiede zapowiedział, że będzie protestował i głodował do wyborów, a może nawet do śmierci.
Jak powiedział, tak zrobił, z tym, że w pewnym momencie zrezygnował z głodówki. Jeszcze w czwartek z mężczyzną było wszystko w porządku, co potwierdziły pielęgniarki, które zmierzyły mu poziom cukru i ciśnienie.
Jak pisze "Gazeta Pomorska", w minioną niedzielę mężczyzna czuł się jednak źle. Narzekał na upał i problemy z oddychaniem. Według mieszkańca budynku, w którym znajduje się urząd gminy, gdy Thiede dowiedział się, że wybory wygrał Komorowski, strasznie się zdenerwował. W poniedziałek rano martwego protestującego znalazł pracownik urzędu gminy.
Przyczyny śmierci Remigiusza Thiede ma wyjaśnić sekcja zwłok.