Pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II
Płakaliśmy wszyscy. Czekaliśmy. Choć głos rozsądku mówił, że to naturalna kolej rzeczy. Czekaliśmy z upartym pragnieniem odwrócenia biegu spraw. Na przekór ludzkiemu i Boskiemu porządkowi.
Jedni modlili się w kościołach. Inni gromadzili się w domach, z niepokojem spoglądając na ekran telewizora. Rozmawiać można było tylko o jednym – co będzie, jeśli To się stanie? Pamiętam, kiedy uświadomiłam sobie, że z telewizora dobiega do mnie inna – poważna – muzyka. Spojrzałam i zobaczyłam księdza. Usłyszałam: – Mamy dla Państwa ważny komunikat. Nawet nie próbowałam powstrzymywać łez. Skąd to uczucie pustki? Przecież nie był moim ojcem, moją matką, bratem, siostrą. Przez te 27 lat cały czas był obok. Przez dwie trzecie mojego życia nie zastanawiałam się nad tym. 2 kwietnia zeszłego roku musiałam się zastanowić, czym była ta obecność. Wznieśliśmy się wtedy ponad własną małość. Kościoły gromadziły tłumy. Kibice godzili się na stadionach i przyrzekali, że już nigdy nie podniosą ręki jeden na drugiego. Przyrzekali nawet nie sobie, ale pamięci najlepszego narciarza wśród biskupów i najlepszego biskupa wśród narciarzy.
Dłonie na zgodę wyciągnęli do siebie Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa, co wprawiło w osłupienie chyba wszystkich. Było tak jak wtedy, gdy wybuchła Solidarność. Czuliśmy się jednym narodem, bez podziałów, kłótni, zawiści.
Pokolenie JP II
Próbowaliśmy zrozumieć fenomen, obok którego przyszło nam żyć. Młodzi bez wahania okrzyknęli się pokoleniem JP II. Po roku jednak nie sposób uniknąć pytania: co w nas zostało? Profesor Józef Dudek, twórca słynnego w całej Polsce Salonu, gromadzącego elity intelektualne, polityczne i kościelne nie tylko z kraju, był wtedy w szpitalu. – To był dla mnie bardzo trudny czas. Byłem ciężko chory, umierał papież. W takim momencie doświadczenie cierpienia nabiera szczególnego wymiaru. Bardzo intymnego, osobistego. Przez ten rok w życiu profesora zmieniło się bardzo dużo.
Nie narzeka już na zdrowie, Salon obchodził niedawno 10-lecie istnienia, a działalność jego twórcy uhonorował ksiądz kardynał Henryk Gulbinowicz, przyznając mu Pierścień Milenijny. – Po bardzo pięknym i głębokim przeżyciu, jakim były dni żałoby po śmierci Jana Pawła II, zostało niewiele – uważa ksiądz Mirosław Maliński z wrocławskiego duszpasterstwa akademickiego. Po chwili jednak przytacza przypowieść biblijną o siewcy. – Tam, gdzie ziarno padło na dobrą glebę, rośnie do dziś. A gdzie padło między skały i chwasty, umarło. Ta dobra gleba to serca. Wrażliwe, otwarte, poszukujące – mówi opiekun wrocławskich pielgrzymek na Jasną Górę.
Dawać świadectwo
Sami młodzi przyznają, że przesłanie Jana Pawła II i wspólne doświadczenie żałoby najsilniej wpłynęło na tych, którzy przeżywali prawdziwie swoją wiarę już wcześniej. Tak jak Paweł Świątkowski, Marta Laszcza, Karolina Rogowska i Małgorzata Gniadzik – wrocławscy licealiści. Paweł więcej niż kiedyś myśli o tym, co to znaczy być chrześcijaninem i zauważył, że w tym roku, na szkolnych rekolekcjach, było ich więcej niż kiedyś. Małgosia zaczęła czytać teksty Jana Pawła II. A Marta i Karolina przekonują, że najważniejsze to dawać swoim życiem świadectwo wiary. – Wystarczą naprawdę małe rzeczy. Ustąpić miejsca w tramwaju, przeprowadzić kogoś przez ulicę, pomóc sąsiadce. Redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego” ksiądz Adam Boniecki przekonuje: – To, że pseudokibice znów się ze sobą biją, nie oznacza, że rekolekcje po śmierci Jana Pawła II zostały zmarnowane. Emocje opadły, ale coś w nas zostało.
Trzeba Go naśladować
Krótko po śmierci Jana Pawła II na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu powstała grupa badawcza, która postanowiła sprawdzić, czy naprawdę istnieje coś takiego jak pokolenie JP II. Okazało się, że to nie tylko uczniowie i studenci. Swoją więź z papieżem i jego nauczaniem deklarują też ludzie jak najbardziej dorośli, rodzice i dziadkowie tych, których nazwano owym skrótem. Dla wielu gimnazjalistów i licealistów Jan Paweł II stał się jednym z fundamentów myślenia o Polsce. Tak jak dla dziadków II wojna światowa, a dla rodziców Solidarność. Są też i tacy, którzy czują żal po śmierci papieża, bo tak wypada. I wreszcie ci, którzy żadnego żalu nie czują. Ziarno zostało rzucone. Wzrośnie, jeśli padło na dobrą glebę. Jaka to gleba, zależy tylko od nas samych. Bo jak powiedział św. Jan Chryzostom, oddawanie czci świętemu polega na naśladowaniu go.
Katarzyna Kaczorowska