Pierwsza ofiara zakazu palenia w Nowym Jorku
Ofiarą obowiązującego w Nowym
Jorku zakazu palenia w barach padł bramkarz nocnego klubu na
Manhattanie: został zasztyletowany, gdy próbował ten zakaz
wyegzekwować.
14.04.2003 | aktual.: 14.04.2003 19:38
32-letni Dana Shazam Blake, mierzący 1,98 m, dostał cios w brzuch, gdy w niedzielę przed świtem w modnym klubie "Guernica" próbował namówić do zgaszenia papierosa dwóch braci z Chinatown - 29-letniego Jonathana Chana i 31-letniego Chinga Chana.
"Jestem wściekły. Mój brat padł ofiarą tego głupiego prawa, inni też padają ofiarą tego politycznego zarządzenia, a on jest pierwszą ofiarą śmiertelną" - żalił się dziennikarzom brat zamordowanego, Anthony Blake.
"To śmieszne, żeby prawo, które miało chronić życie, stało się powodem śmierci" - skomentował właściciel baru sąsiadującego z "Guerniką".
Od dwóch tygodni w Nowym Jorku obowiązuje przegłosowany przez radę miejską absolutny zakaz palenia w miejscach pracy, którego gorącym zwolennikiem jest burmistrz Michael Bloomberg - dawny palacz, a obecnie antynikotynowy neofita. Zakaz dotyczy w praktyce wszystkich barów, nocnych klubów, restauracji. To jeden z najostrzejszych tego typu przepisów w USA.
Palić wolno tylko w barach, które mają oddzielne, zamknięte i klimatyzowane sale dla palaczy. Zakaz nie obowiązuje też w ogródkach kawiarnianych, w małych barach, obsługiwanych przez samych właścicieli, oraz w niektórych prywatnych klubach.
Zaostrzenie przepisów krytykują właściciele barów i restauracji, którzy obawiają się utraty klientów. (jask)