Trwa ładowanie...
d38lmcw
22-11-2006 08:09

Pierwsza ofiara corhydronu?

Poznanianka po dożylnym podaniu corhydronu trafiła na szpitalny oddział ratunkowy. Jej adwokat ustala, czy producentowi leku można postawić zarzut narażenia kobiety na utratę zdrowia i życia.

d38lmcw
d38lmcw

Jej relacje wydają się na tyle wiarygodne, że postanowiłem zająć się tą sprawą – mówi Przemysław Maciak, poznański adwokat, do którego zgłosiło się już kilkanaście osób z sugestią, iż stały się ofiarami corhydronu.

Halina Cz. usłyszała od swojego lekarza rodzinnego, że ma zapalenie oskrzeli: – Doktor zapisał mi augmentin, ale musiałam go odstawić, bo byłam na ten antybiotyk uczulona. Wtedy dostałam 10 zastrzyków corhydronu – opowiada mieszkanka podpoznańskiej miejscowości. Po pierwszym opakowaniu z pięcioma ampułkami nie wystąpiła u niej żadna podejrzana reakcja. Dopiero przy drugiej ampułce z kolejnego kartonika Halina Cz. zaczęła tracić przytomność: – Jednocześnie wystąpiły u mnie wymioty i silne drgawki, więc pielęgniarka wezwała na pomoc lekarza dyżurującego w przychodni – kontynuuje wspomnienia pacjentka. Przywołany lekarz bezskutecznie próbował postawić kobietę na nogi, ale uznał, że natychmiast potrzebny jest jej szpital. Karetka błyskawicznie przewiozła chorą na oddział ratunkowy jednego z poznańskich szpitali. – Wtedy nie mówiło się jeszcze o wycofaniu corhydronu, a lekarze nie wyjaśnili mi, dlaczego tak zareagowałam. Tego samego dnia wróciłam do domu. Niestety, na krótko, bo wieczorem pojawiły się u mnie
wewnętrzne obrzęki i duszności. Karetka z powrotem zabrała mnie do szpitala – opowiada pani Halina.

Trudne badania

Specjaliści mogą mieć problem z odkryciem co tak naprawdę zaszkodziło poznaniance. Każdy niemal związek wprowadzony do organizmu może wywołać tzw. wstrząs anafilaktyczny zagrażający życiu człowieka. Czy mogło tak być w przypadku Haliny Cz.? – Uczulenie corhydronem (hydrocortizonem) teoretycznie może się zdarzyć, ale takie przypadki należą do rzadkości – wyjaśnia Maria Kała z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. – Składniki corhydronu powodujące zwiotczenie tkanek działają w ciągu 30 sekund i tylko przez pięć minut – mówi Maria Kała. – 40-miligramowa maksymalna dawka bardzo szybko rozkłada się we krwi przy pomocy znajdujących się tam enzymów na cholinę i kwas bursztynowy. Oba te związki znajdują się w naturalnym składzie każdego zdrowego organizmu, więc ustalenie ich pochodzenia jest niemożliwe: – Kiedyś przebadano 1300 przypadków i stwierdzono, że ich stężenie jest zmienne, co utrudnia wykrycie – wyjaśnia ekspert. Przemysław Maciak nie przesądza jeszcze poznańskiej sprawy. Ale wciąż zgłaszają się do
niego następne osoby. – Kontaktują się ze mną różni ludzie, czasami nie mają dostatecznej wiedzy o działaniu leków, ale także są wśród nich naciągacze i szaleńcy – opowiada, wspominając telefonującego mężczyznę, który skarżył się na dolegliwości po wieloletnim zażywaniu tabletek hydrocortizonu. Tymczasem policjanci w Wielkopolsce w poszukiwaniu ofiar odwiedzają pacjentów leczonych corhydronem. - Pomagamy służbie zdrowia w dotarciu do osób, które trzeba uprzedzić o zagrożeniu - mówi Renata Purcel-Kalus, rzecznik policji w Koninie. Niedawno funkcjonariusze odwiedzili m.in. matkę leczonej w ten sposób 8-latki. Na szczęście nic jej nie było. - Ale dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że córka miała dużo szczęścia, bo przyjęła ten lek, ale z innej serii - powiedziała nam matka dziewczynki.

Po co ekshumacja?

Eksperci z krakowskiego Instytutu poinformowali nas, iż ekshumowanie zmarłych, u których jako przyczynę śmierci podejrzewa się corhydron zawierający środki zwiotczające mięśnie, jest niedorzeczne. Toksykolodzy badali ten problem na "materiałach sekcyjnych" i stwierdzili, że nie są w stanie dostarczyć żadnych wiarygodnych dowodów.

Danuta PAWLICKA, PIL

d38lmcw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d38lmcw
Więcej tematów