Pieniądze za miejsce na liście
Mirosław Karapyta i Leszek Deptuła z PSL-u chcą wydać po 15 tys. zł, by wygrać wybory do sejmiku wojewódzkiego - podają "Super Nowości".
03.10.2006 | aktual.: 03.10.2006 06:19
W SLD za pierwsze miejsce do sejmiku, politycy powinni zapłacić po 5 tys. zł na fundusz wyborczy. SLD na wybory do sejmiku ma 50 tys. zł. To są pieniądze, które pójdą na wspólne plakaty wyborcze kandydatów i spoty reklamowe, które będą emitowane w bezpłatnym czasie antenowym- mówi Tomasz Kamiński z SLD. Jeśli ktoś chce więcej, sam musi płacić za kampanię.
Nieoficjalnie wiadomo, że w SLD są sugestie, żeby kandydaci z pierwszych miejsc na listach do sejmiku wpłacali pieniądze na fundusz wyborczy: za pierwsze miejsce 5 tys. zł, za drugie 3 tys. zł, a za trzecie o tysiąc zł mniej._ Na indywidualną kampanię chcę wydać ok. 10 tys. zł. To nie jest imponująca kwota_ - twierdzi Krzystof Martens, numer jeden na liście do sejmiku wojewódzkiego w okręgu rzeszowskim.
200 tys. zł - tyle na kampanię od gminy po sejmik zamierza wydać PSL._ U nas nie przymusowych wpłat, hipotek na dom, ani weksli_ - uszczypliwie dodaje poseł Jan Bury. Kandydaci, jeśli chcą, mogą jednak wydawać pieniądze z własnej kieszeni, ale tyle, by nie przekroczyć ustawowych progów.
PO na walkę o miejsca w sejmiku chce wydać 165 tys. zł. Poseł Elżbieta Łukacijewska mówi, że kampania liderów list w każdym z 5 okręgów powinna kosztować po 10 tys. zł. To jest sugestia, a nie przymus - mówi Łukacijewska. Za pieniądze na kampanię chcę przygotować trochę spotów telewizyjnych, ulotek i plakatów - wylicza Teresa Kubas-Hul, kandydatka PO na radną województwa. (PAP)