Pieniądze „wskoczyły” do szuflady, a lekarz stanie przed sądem
Przed Sądem Rejonowym w Legnicy stanie lekarz pracujący jako orzecznik w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Prokuratura oskarżyła go, że brał łapówki za wydawanie korzystnych orzeczeń. W trakcie kontroli ZUS zakwestionował ponad 520 z nich.
Jak poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Legnicy Jerzy Kula, do sądu wpłynął akt oskarżenia w tej sprawie. Józef T. został przez prokuraturę zawieszony w wykonywaniu zawodu lekarza orzecznika. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, a za czyny objęte aktem oskarżenia grozi mu do 10 lat więzienia.
Do ujawnienia sprawy doszło, gdy do prokuratury zgłosił się Krzysztof S., który powiadomił, że w trakcie badania lekarskiego orzecznik zaproponował mu wydanie pozytywnej opinii w przypadku, gdy zapłaci 300 zł.
Na lekarza przygotowano pułapkę: pacjent przyszedł, aby wręczyć mu łapówkę i zostawił na biurku orzecznika kopertę z oznakowanymi przez policję banknotami. Po wyjściu mężczyzny, do gabinetu weszli funkcjonariusze i zarekwirowali pieniądze.
Lekarz wszystkiemu zaprzeczył; tłumaczył, że Krzysztof S. tak położył kopertę, że ta wpadła do jego szuflady, a on po prostu nie zdążył zareagować, bo nie wiedział jak się zachować w takiej sytuacji.
Prokuratura nie dała temu wiary i rozpoczęła sprawdzanie wcześniejszych orzeczeń wydanych przez lekarza oraz przesłuchiwanie klientów ZUS. Według ich zeznań, orzecznik miał opinię przekupnego i za 500-1000 zł można było u niego "załatwić" odpowiednie dokumenty.
Kilku świadków potwierdziło też, że lekarz proponował im wystawienie korzystnych opinii w sprawie renty lub odszkodowania, oczywiście za odpowiednią opłatą. Jeden z nich mówił, że orzecznik zamiast pieniędzy zażądał od niego łapówki w postaci "ryby i koniaku". Inny, według prokuratury, wręczył lekarzowi, tysiąc złotych.