Pieniądze albo strajk
W szpitalach województwa rozpoczęło się
wczoraj referendum w sprawie kontraktów na drugie półrocze. 93
procent pracowników szpitala im. Biegańskiego w Łodzi opowiedziało
się za zerwaniem kontraktów - pisze "Dziennik Łódzki".
25.05.2004 | aktual.: 25.05.2004 06:56
"Wynik referendum jest dla nas jednoznaczny i trudno z nim dyskutować" - mówi Maria Owczarczyk-Szymborska, dyrektor "Biegańskiego"._ "Za pieniądze, jakie dotychczas oferował nam NFZ, nie da się już dalej leczyć"_. Tego samego zdania są pracownicy szpitali im. Radlińskiego i Kopernika w Łodzi, szpital w Sieradzu oraz ZOZ Gruźlicy i Chorób Płuc w Łagiewnikach - podaje gazeta.
W referendum miało się również wypowiedzieć Wojewódzkie Centrum Ratownictwa Medycznego w Łodzi. "Dla naszej firmy, która niesie pomoc w stanach zagrożenia zdrowia i życia, są to niezwykle trudne decyzje"- mówi Bogusław Tyka, dyrektor WCRM. "Odstąpienie od kontraktu i przerwanie pracy mogłoby się skończyć dramatycznie" - dodaje - informuje dziennik.
Zerwanie kontraktów będzie miało również następstwa finansowe. Pracownicy placówek służby zdrowia, które się zbuntują, nie dostaną wynagrodzeń. Uniwersyteckie i miejskie szpitale nie wezmą udziału w referendum. Jeśli fundusz okaże się nieugięty i nie da województwu łódzkiemu większych pieniędzy na kontrakty, dojdzie do strajków i zamykania szpitali. "Będziemy nieugięci. Większe pieniądze na kontrakty dla naszych szpitali muszą się znaleźć" - twierdzi Paweł Chruszcz, wicemarszałek województwa łódzkiego - pisze "Dziennik Łódzki". (PAP)