Pielęgniarki w Biłgoraju okupują gabinet dyrektora
Pielęgniarki w szpitalu w Biłgoraju (Lubelskie) rozpoczęły okupację gabinetu dyrektora. Domagają się podwyżek płac. Dotychczasowe rozmowy z dyrekcją nie przyniosły porozumienia.
W gabinecie dyrektora jest około 20 osób. W nocy będzie ich połowa. My będziemy prowadzić protest do skutku - powiedziała przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek w tym szpitalu Beata Szarnowska.
W związku z protestem dyrektor musiał przenieść się do sąsiedniego pokoju. Pielęgniarki w Biłgoraju prowadzą protest od wielu dni. We wtorek odeszły na dwie godziny od łóżek pacjentów, w środę - na trzy godziny. W ubiegłym tygodniu protestowały w podobny sposób przez trzy dni. Gromadziły się w holu szpitala. Na niektórych oddziałach pracowały tylko pielęgniarki oddziałowe, w pozostałych chorymi zajmowali się tylko lekarze.
Dotychczasowe negocjacje pielęgniarek z dyrekcją nie przyniosły rezultatu. Na piątek zaplanowano kolejne spotkanie z udziałem mediatora. Protestujące pielęgniarki zapowiedziały także złożenie petycji z prośbą o pomoc do starostwa powiatowego w Biłgoraju, które jest organem założycielskim dla szpitala.
Pielęgniarki, których szpital zatrudnia około 300, domagają się średnio 500 zł podwyżki. Jak zaznaczyła Szarnowska, połowę stawki chcą otrzymać od stycznia, a drugą połowę od kwietnia tego roku.
Dyrektor szpitala Andrzej Jarzębowski twierdzi, że placówki nie stać na tak wysoki wzrost wynagrodzeń. Nie chciał ujawnić, jakie stawki proponuje pielęgniarkom, ale przyznał, że odbiegają one ich oczekiwań.
Jarzębowski podkreślił, że szpital jest w trudnej sytuacji finansowej, ma ponad 30 mln zł długu, potrzebuje programu naprawczego. Szacowane koszty podwyżek na poziomie żądań pielęgniarek wyniosłyby ok. 3,5 mln zł.
Dyrektor prowadzi jednocześnie rozmowy z sześcioma związkami zawodowymi, reprezentującymi wszystkie, oprócz lekarzy, grupy zawodowe. Porozumienie z lekarzami zostało podpisane wcześniej, dostali oni kilkusetzłotowe podwyżki.