Pielęgniarki i położne zaskarżą porozumienie zielonogórskie?
Pielęgniarki i położne chcą zaskarżyć
podpisane 6 stycznia w Poznaniu porozumienie zawarte między
lekarzami zrzeszonymi w Porozumieniu Zielonogórskim a ministrem
zdrowia Leszkiem Sikorskim - zapowiedziała przewodnicząca Warszawskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych Hanna Gutowska.
17.01.2004 | aktual.: 17.01.2004 16:51
"Prawnicy już pracują nad podstawą prawną zaskarżenia. Jeżeli uda się je znaleźć, to będzie ono skierowane wobec ministra Sikorskiego, który podpisał porozumienie. Rozumiemy, że ponieważ lekarze pozostawili pacjentów, to minister był w pewien sposób podstawiony pod ścianą. Ugiął się, a nie powinien" - powiedziała Gutowska, która uczestniczyła w konferencji "Co dalej z reformą służby zdrowia?"
Wyjaśniła, że podstawą zaskarżenia może być m.in. fakt, że porozumienie zostało podpisane bez konsultacji z samorządem pielęgniarek i położnych.
"Porozumienie podpisano bez udziału organizacji, które istnieją w tym kraju na mocy ustaw i mają prawo, a nawet obowiązek wypowiadania się w kwestiach wykonywania zawodu. Nikt nie miał prawa go podpisać, chociażby bez zasięgnięcia opinii naszej korporacji w tej sprawie" - podkreśliła.
Pielęgniarki i położne nie zgadzają się ponadto z treścią porozumienia. Ich zdaniem porozumienie bardzo głęboko ingeruje w wykonywanie zawodów pielęgniarki i położnej.
"W myśl porozumienia, na przykład, szczepienia mają znaleźć się w gestii lekarzy rodzinnych. Wszystkie karty szczepień mają wrócić ze szkół do przychodni i dzieci razem z rodzicami mają tam przychodzić się szczepić. Rodzice są różni. Pielęgniarka, która jest w szkole codziennie, tych szczepień dopilnuje. To lekarz powinien przychodzić do szkoły kwalifikować dzieci, a nie dzieci do niego do przychodni" - wyjaśniła Gutowska.
"Staram się o tym mówić spokojnie, ale szlag mnie trafia, kiedy widzę jak gloryfikuje się lekarzy, którzy odeszli od pacjentów i powinni stanąć za to przed sądem albo ponieść inną odpowiedzialność. A oni moją odwagę być z siebie zadowoleni" - oceniła Gutowska.
"W Warszawie długo rozważaliśmy czy składać oferty do NFZ. Odbyliśmy wiele spotkań. Nie odważyliśmy się jednak zaryzykować życia pacjentów" - powiedział doradca byłej minister zdrowia Franciszki Cegielskiej, dziennikarz i współwłaściciel niepublicznego zakładu opieki zdrowotnej Krzysztof Mika.
"Wyszliśmy na frajerów, bo przyjmowaliśmy pacjentów. Nad porozumieniem zielonogórskim czuwał chyba anioł i to anioł ze skrzydłami w rozmiarze XXL, że w czasie negocjacji nikt nie zszedł" - powiedział w czasie dyskusji panelowej Mika.
Zgodnie z podpisanym 6 stycznia porozumieniem lekarze mieli otworzyć gabinety i złożyć oferty NFZ z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej. Minister zobowiązał się do zmiany przepisów, będących przedmiotem sporu między funduszem a lekarzami. Chodziło m.in. o kwestie dotyczące całodobowej opieki medycznej (ambulatoryjnej i wyjazdowej) oraz transportu sanitarnego.