Pielęgniarka nie może sprawdzić, czy dziecko ma wszy
Wszy w szkołach to częsty problem. Szczególnie jesienią, gdy dzieci zaczynają nosić czapki, które trzymają we wspólnych szafkach. Rodzice domagają się więc rutynowych kontroli czystości uczniów, ale pielęgniarki odpowiadają: nie mamy takiego prawa i powołują się na Instytut Matki i Dziecka, który na takie kontrole nie pozwala uznając je za gwałcenie praw dziecka - podaje "Gazeta Wyborcza".
20.11.2008 | aktual.: 20.11.2008 09:08
W ciągu ostatnich trzech miesięcy wszawica pojawiła się w kilku z 49 szkół, które Śródmiejskie Centrum Medycyny Środowiska Szkolnego "Scholar" ma pod opieką. Dlatego członkowie rady rodziców uczniów SP nr 26 na ostatnim zebraniu napisali deklaracje, że chcą, by szkolna pielęgniarka kilka razy w roku sprawdzała głowy i czystość uczniów. Nic z tego. Przepisy nie pozwalają kontrolować czystości uczniów.
Obowiązek kontroli higieny uczniów zniosło rozporządzenie ministra zdrowia z czerwca 2003 r. Dodatkowo Instytut Matki i Dziecka wydał "Standardy postępowania pielęgniarek szkolnych", w których czytamy, że utrzymywanie w szkołach przeglądów czystości ciała i odzieży należy uznać za gwałcenie praw dziecka. Można je prowadzić jedynie za zgodą i na prośbę rodziców. Na każdą taką kontrolę trzeba mieć osobne zgody, nie wszyscy rodzice się na nie zgadzają. Z informacji Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że najczęściej odmawiają rodzice, albo bardzo dobrze sytuowani, albo z rodzin niewydolnych wychowawczo.
- O ile w tym pierwszym przypadku można uznać, że nie ma problemu o tyle w tym drugim jest i to niemały - przyznaje rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Bondar.
- Dbałość o higienę dziecka jest przede wszystkim obowiązkiem rodziców, ale jeśli w klasie naszego dziecka znajdzie się choć jeden uczeń, którego rodzice zaniedbują, na nic cała nasza troska - mówi Wanda Tatara, zastępca kierownika w "Scholarze".