Piechociński: Sejm nie jest pracowity

Ten Sejm nie jest pracowity. Wydawało się, że ten nowy Sejm ma bardzo wiele do zrobienia. Tak się nie dzieje. Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze, rozpoczęły się te prace w trybie przeglądania prawa; mówię tu o komisji Palikota, ale właściwie każdy z resortów robi to samo - powiedział Janusz Piechociński, wiceprezes PSL i wiceszef komisji infrastruktury w Sejmie, gość "Salonu Politycznego Trójki".

13.02.2008 11:48

Michał Karnowski: Sto dni Sejmu – to nie jest zbyt pracowity Sejm, jak donosi prasa.

Janusz Piechociński: - Nie. I to jest pewne zaskoczenie także moje, przyznam osobiste, dlatego, że dwa lata: 2005-2007 uczestniczyłem w posiedzeniach tamtego Sejmu, będąc wiceprezes PSL-u i także ekspertem doradzającym Sejmowej Komisji Infrastruktury i obserwatorem jej prac. Wtedy już było widać, że tempo prac spada. Bardzo dużo było konfliktów, więc wydawało się, że po roku wyborczym – straconym z punktu widzenia legislacji – po ciągłych konfliktach, ekscytacji tym, czy wybory będą czy nie będzie, będzie samorozwiązanie, nie będzie, wydawało się, że ten nowy Sejm ma bardzo wiele do zrobienia. Tak się nie dzieje. Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze, rozpoczęły się te prace w trybie przeglądania prawa; mówię tu o komisji Palikota, ale właściwie każdy z resortów robi to samo.

Nie chce się tworzyć, dopóki się starego nie przejmie?

- Tak. Otóż, wczoraj na przykład bardzo interesującą prezentację na spotkaniu Kongresu Budownictwa miał profesor Rafalski – to jest szef Instytutu Dróg i Mostów, resortowego instytutu, który przedstawiał, jak z trzech rozporządzeń dotyczących wymagań technicznych dla mostów i dróg, które mają ponad trzysta pięćdziesiąt stron zrobić jedno rozporządzenie, które będzie miało osiemdziesiąt stron, po to, żeby prawo było czytelne, a nie pełne norm technicznych, wypisów, wyłączeń, wykluczeń – bo tak się dzieje, kiedy w tym nieustannym procesie legislacji, przy ciągłych nowelach i później nienadążaniu z rozporządzeniami, to to prawo rozrasta się.

I to jest jeden powód. A drugi?

- Drugi powód, że marszałek stosuje znaną praktykę z poprzednich Sejmów, że spowalnia procesy poselskie, głównie opozycyjne, czekając aż będę równolegle złożone projekty rządowe.

Opozycja się na to bardzo skarży. Dobrze robi marszałek?

- Opozycja się skarży, a marszałek wychodzi z takiego założenia, żeby nie rozpoczynać – i można to zrozumieć – nie rozpoczynać procesu legislacyjnego, skoro wkrótce, za kilka tygodni wpłynie do Sejmu projekt rządowy. A zawsze w polskich warunkach, bez względu na to, jaki rząd rządzi, jakie ma zaplecze legislacyjne, jakość projektów rządowych jest zdecydowanie lepsza niż klasycznych poselskich.

To jednak koalicja trzyma władzę w parlamencie, ona odpowiada za jakość prac.

- Tak i stąd bierze się to zjawisko, o którym mówiłem. Ale już widać wyraźnie, że drugi kwartał tego roku to będzie dramatycznie wysoki wzrost prac legislacyjnych.

Pan wierzy w te sto czterdzieści ustaw, które mają wpłynąć?

- Ja wierzę w gigantyczne potrzeby, które mamy, choćby w tym obszarze, który jak parlamentarzysta PSL-u nadzoruję w Sejmowej Komisji Infrastruktury – od budownictwa, zagospodarowania przestrzennego po transport i łączność. Widzę, ile projektów będzie trzeba przejrzeć i znowelizować. Pamiętajmy jeszcze o jednym – i to mówię z doświadczenia, kiedy szefowałem Sejmowej Komisji Infrastruktury w latach 2002-2005 – dla szeroko pojętej infrastruktury wdrożyliśmy całe ustawodawstwo unijne wówczas; to było pięćdziesiąt kilka ustaw w transporcie. I teraz po trzech latach bycia polskiego transportu w unii Europejskiej, po dokonanych zmianach, korektach dyrektyw europejskich, przychodzi czas przejrzenia całej tej legislacji.

Tym nie błyśniecie – mówię Wy, politycy koalicji, Panie pośle – bo to jest taka mrówcza praca, ludzie tego nie zobaczą...

- Ja wiem. Dlatego stąd bierze się takie poczucie wielu posłów, którzy intensywnie w poprzednich kadencjach pracowali w komisjach czy podkomisjach, że to jest mało twórcze z punktu widzenia uzyskiwania splendoru społecznego. Tego się nie docenia. A źle, dlatego, że tak naprawdę jakość posła ocenia się nie po tym, w ilu konferencjach prasowych wziął udział, jakie gadżety ma w ręku – a to stało się modne, mamy swoistą „PR-yzację” polskiej polityki i to idzie w fatalnym kierunku – tylko poprzez to, ile razy i jakiego rodzaju projekt referował Sejmowi jako poseł sprawozdawca.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)