PolskaPięć miejsc, w których staje serce

Pięć miejsc, w których staje serce

Pięć miejsc, w których zaczyna stawać serce. Zobacz, gdzie wrocławiakom najczęściej robi się słabo.

Pięć miejsc, w których staje serce
Źródło zdjęć: © Polska Gazeta Wrocławska

20.10.2009 | aktual.: 20.10.2009 12:54

To w te miejsca regularnie jeżdżą karetki pogotowia

Bazar przy Dworcu Świebodzkim, plac manewrowy ośrodka ruchu drogowego przy ul. Ziębickiej, okolice pl. Uniwersyteckiego, sąd przy Podwalu oraz kościół przy ul. Kruczej - to miejsca przodujące w rankingu dyspozytorów Centrum Powiadamiania Ratunkowego we Wrocławiu. Właśnie pod te adresy najczęściej wzywamy lekarzy, bo robi się nam tam słabo lub mamy kłopoty z sercem.

Zdecydowanie najczęściej karetki muszą zjawiać się przy Świebodzkim. Nie ma niedzieli, by w gęstym tłumie klientów i handlowców komuś nie zrobiło się słabo. Gdy mocniej zaświeci słońce, interwencji jest tu nawet kilka dziennie.

- Właśnie w słoneczne dni przychodzi tu najwięcej ludzi - tłumaczy Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej. To właśnie strażnicy patrolujący bazar najczęściej wzywają na pomoc lekarzy.

Chełchowski zaznacza, że wcale nie chodzi o sytuacje, w których sprzedawca tak targował się z klientem, że obu rozbolały serca. - Ludzie po prostu chcą obejrzeć jak najwięcej towarów, chodzą w ścisku, a nie każdemu służy zdrowie - tłumaczy Chełchowski.

Rzadziej, bo średnio raz na miesiąc, pomocy lekarza wymagają ci, którzy czekają na jazdę "elką" na placu egzaminacyjnym Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego przy ul. Ziębickiej. Wcale nierzadkim widokiem jest tutaj osoba, która znienacka łapie się za serce. Dotyczy to zarówno kandydatów na kierowców, egzaminatorów, jak i nawet obserwujących egzamin instruktorów.

- Choć zawsze przypominamy tę oczywistą prawdę, że opanowanie nerwów to przy prowadzeniu pojazdu połowa sukcesu - tłumaczy Łucjan Górski, egzaminator nadzorujący w WORD.

W rankingu dyspozytorów pogotowia jest i sąd przy Podwalu. - Tu najczęściej ratujemy oskarżonych. Słabość im przechodzi, gdy tylko się pojawiamy - uśmiecha się Katarzyna Podgórska, lekarz inspekcyjny.

Na plac Uniwersytecki lekarze wzywani są tymczasem najczęściej w czasie sesji egzaminacyjnej. Słabo czują się tam oczywiście sami studenci. - Z pewnością chodzi o prawo, bo mamy tam dużo studentów. Ja na szczęście egzaminuję w sesji zimowej, gdy powietrze jest rześkie - zaznacza dr Jacek Przygodzki, rzecznik uczelni. - Sam troszeczkę potrafię się zagotować, gdy dowiaduję się, że Księstwo Warszawskie istniało w średniowieczu - wyznaje dr Przygodzki.

Naukowiec twierdzi, że stara się nigdy po sobie nie okazywać wzburzenia w takich sytuacjach. I jak na razie nie piecze go za mostkiem.

Dlaczego słabo robi nam się też w kościele? Tam często pacjentami są osoby starsze, które na mszę św. potrafią wyjść z domu na czczo. I słabną. - Uczulamy, żeby wypić choć szklankę płynu na śniadanie, by nie spadło ciśnienie - mówi dyspozytorka Beata Gabryś.

Co się dzieje?

Irena Owczarek, wrocławska kardiolog:

W sytuacji, kiedy doznajemy stresu, zaczynają się wydzielać neurohormony, które przyspieszają tętno i podwyższają ciśnienie krwi. Od tolerancji organizmu zależy, jak człowiek sobie z takim obciążeniem poradzi. Gdy sytuacja silnego stresu przydarzy się osobie, która ma niewykrytą chorobę wieńcową, może zakończyć się nawet zawałem serca. Dlatego w przypadku osoby, która skarży się, że jej słabo, należy zawsze wezwać pomoc.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)