"Picie alkoholu na ulicy w Polsce to norma"
"Z Polakami jest problem. Odkąd przybyli, takie zachowania są nagminne" - oto opinia, która królowała podczas spotkania walijskiej organizacji działającej na rzecz bezpieczeństwa w hrabstwie Carmarthenshire. Chodzi i zwyczaj picia alkoholu na ulicy.
27.09.2012 | aktual.: 27.09.2012 13:44
Podczas jednego z zebrań Safer Communities Action Group (SCAG), jeden z jej członków wyraził kontrowersyjną opinię, która dotyczyła Polaków, mieszkających w Glanymor, Tyisha oraz Llanelli. Zdaniem Keri'ego Thomasa, imigranci odpowiadają tam za rosnące zjawisko picia na ulicy.
Polacy piją na ulicy
Inny działacz nie zgodził się jednak z założeniem kolegi, że "picie w miejscach publicznych jest w Polsce kwestią kulturową". - Regularnie jeżdżę do Polski, gdzie spożywanie alkoholu na ulicach jest nielegalne. Tamtejsza policja jest pod tym względem dużo ostrzejsza i mniej tolerancyjna niż tutaj - podkreślał Paolo Piana z Llanelli Multicultural Network.
- Z tym samym problemem mam do czynienia w mojej okolicy, gdzie mieszka wielu Walijczyków. Gdybym przyszedł i powiedział, że Walijczycy piją przed moim domem, oddają mocz i rzucają butelkami, to ile osób poczułoby się urażonych? - pytał działacz.
- To co mnie smuci, to odwrócenie uwagi od samego problemu i tłumaczenie go kwestiami kulturowymi. Czy to są Polacy, obywatele Walii lub małe zielone ludziki z Marsa, to i tak picie na ulicy wciąż pozostaje problemem - wyjaśniał Piana. Jednak po chwili dodał, że wraz z napływem imigrantów ten proceder stał się bardziej powszechny.
Z Polakami jest problem
Mężczyzna wspomniał o skardze, jaką otrzymał niedawno w związku z wątpliwym zachowaniem polskich obywateli na jednej z ulic Llanelli. - Jakokliwek to zabrzmi, to z Polakami jest problem. Odkąd przybyli, takie zachowania są nagminne - podsumował.
Określenia "przerażający" na istniejące zjawisko, użyła natomiast prezes SCAG, Vanessa Marsh. - Mamy sześciu mężczyzn, którzy regularnie spożywają alkohol na cmentarzu. Picie nie jest w tym przypadku najgorsze. Istną zmorą jest załatwianie tam przez nich swoich potrzeb. Niestety, ale okazało się, że to Polacy - opowiadała dyrektor stowarzyszenia.
W związku ze skargami, konstabl Dylan Davies zapewnił, że policja zajmie się niepokojącym zjawiskiem i wszystkich będzie rozliczać jednakowo - "bez względu na narodowość, religię czy rasę".
Po spotkaniu, Halina Ashley z Polish-Welsh Mutual Association zakwestionowała argumenty Keri'ego Thomasa. - Nie zgadzam się z jego uwagami. Ma on prawo do swojej opinii, ale powinien przedstawić jasne fakty. Spośród tysięcy Polaków w Llanelli, jest może czterech lub pięciu - zresztą zawsze te same osoby - którzy niszczą reputację innym - stwierdziła Ashley.
(A.C.)