Piąta rocznica zaginięcia Gongadzego
Mszą świętą w lesie pod Kijowem oraz żywym
łańcuchem utworzonym przez dziennikarzy i mieszkańców stolicy
uczczono pamięć założyciela gazety internetowej
"Ukraińska Prawda" Georgija Gongadzego, który zaginął pięć lat temu.
Dziennikarza porwano w centrum Kijowa 16 września 2000 roku. W listopadzie jego pozbawione głowy ciało znaleziono w lesie w podkijowskiej Taraszczy.
Gongadzego wspominano także w jego rodzinnym Lwowie. W demonstracji na głównej ulicy miasta wzięło udział około 200 osób. Była wśród nich matka dziennikarza, Łesia Gongadze, oraz jego babcia - Ruf, która przyjechała do Lwowa z Gruzji.
Łesia Gongadze oświadczyła, że nie wierzy wynikom niemieckiej ekspertyzy znalezionego w lesie ciała, ogłoszonym na początku września przez prokuratora generalnego Swiatosława Piskuna. Według niego badania wykazały, iż odkryte w Taraszczy zwłoki należą do zamordowanego dziennikarza.
Nie mam pewności, że jest to jego ciało - oświadczyła Łesia Gongadze. Negatywnie oceniła także pomysł nazwania imieniem jej syna jednej z lwowskich ulic. Podejrzewa się, że polecenie zgładzenia krytycznego wobec władz dziennikarza wydał ówczesny prezydent Leonid Kuczma, który odrzuca te oskarżenia.
Dotychczas udało się ustalić tylko wykonawców zabójstwa. Na ławie oskarżonych zasiądą oficerowie milicji Mykoła Protasow, Walerij Kostenko i Ołeksandr Popowycz. Byli oni wspólnikami generała MSW Ołeksija Pukacza, który zamordował Gongadzego, dusząc go paskiem. Generał jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym.
Jarosław Junko