Petr Neczas ponownie wybrany na lidera Obywatelskiej Partii Demokratycznej
Czeski premier Petr Neczas ponownie został wybrany na lidera Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), najsilniejszego ugrupowania rządzącej koalicji. Zdaniem politologów zakończony kongres ODS nie rozwiązał jednak wewnątrzpartyjnych problemów.
Za kandydaturą Neczasa w niedzielnym głosowaniu opowiedziało się tylko 351 z 592 delegatów. Oznacza to, że otrzymał zaledwie 60 procent głosów.
Niemal w ostatniej chwili, w nocy z soboty na niedzielę, grupa posłów niezadowolonych z polityki socjalnej rządu zgłosiła swojego kandydata. Został nim jeden z pięciu partyjnych "rebeliantów" - były minister rolnictwa Ivan Fuksa. Otrzymał 178 głosów. - Swoje zwycięstwo uważam za sukces i zarazem ostatnią szansę dla kierownictwa ODS. Mój mandat jest nadal silny - skomentował wynik głosowania Neczas.
- I ja uważam moją porażkę za sukces. Okazuje się, że jest nas o wiele więcej niż pięciu. Popiera nas niemal jedna trzecia członków ODS. Teraz mamy silny mandat do negocjacji z Neczasem - oświadczył Fuksa.
Przed niedzielnym głosowaniem lider grupy rozłamowej Petr Tluchorz postawił wszystko na jedną kartę i wezwał delegatów do wymiany całego rządu. - Kierownictwo ODS jest chore. Możemy rządzić dalej, ale bez Petra Neczasa - mówił. - Musimy przestać się bać. Nie żyjemy w czasach monarchii absolutnej. Nie musimy kierować się zasadą 'Neczas albo śmierć!'. Wyborcy nie karzą nas za reformy, ale za ich brak - przekonywał Tluchorz.
Zdaniem politologów kongres ODS w Brnie nie rozwiązał narastających w partii problemów, a nawet je zaostrzył. "Głosując na Neczasa, wybrano mniejsze zło. Przeważyła obawa przed rozłamem w partii, przedterminowymi wyborami parlamentarnymi i przejściem do opozycji. Neczas wyszedł z politycznego starcia osłabiony. To pyrrusowe zwycięstwo. Jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego, niewykluczone, że 6 listopada upadnie rząd" - komentował wyniki kongresu politolog Martin Komarek.
- ODS nie jest jeszcze na kolanach. W Czechach nie istnieje bowiem inne prawicowe ugrupowanie, które mogłoby ją zastąpić. Ale przed premierem stoi niezmiernie trudne zadanie: zjednoczenie klubu poselskiego ODS. Na razie rząd nie ma poparcia większości deputowanych w 200-osobowej Izbie Poselskiej i nie jest możliwe, aby zatwierdzać kluczowe reformy, licząc na wsparcie niezaangażowanych posłów - ocenia politolog Ladislav Mrkla.
Rozłamowa grupa pięciu deputowanych nadal domaga się złagodzenia reform społecznych i zamierza głosować przeciw ich zatwierdzeniu. Zasadniczym problemem jest planowana przez rząd podwyżka podatku VAT. Czasu jest jednak coraz mniej. Jeśli "rozłamowcy" spełnią swoją groźbę, to 6 listopada gabinet Neczasa może nie otrzymać wotum zaufania w głosowaniu w Izbie Poselskiej połączonym z głosowaniem nad pakietem reform.