PolskaPetarda to nie zabawka

Petarda to nie zabawka

Rodzice powinni uświadomić dzieciom, że petarda to nie zabawka
Najpopularniejszą zabawką sądeckich dzieci od kilkunastu dni jest petarda. Race można kupić niemal w każym sklepie, w kiosku i na bazarze. Nieświadome niebezpieczeństwa igrania z ogniem dzieci, wydają swoje kieszonkowe, by nacieszyć się hukiem wystrzału albo zrobieniem głupiego rakietowego psikusa. Szukają coraz to nowych wrażeń.

Petarda to nie zabawka

Petardy pod nogi

- Podkładają petardy pod samochody, odpalają w klatkach schodowych bloków, rzucają przechodniom pod nogi - skarży się jedna z mieszkanek osiedla Kochanowskiego. - To przecież może skończyć się tragedią! Kilka dni temu uczniowie jednej z sądeckich szkół zabawiali się petardami podczas przerwy w lekcjach. Rozsądny nauczyciel zainteresował się skąd mają race. Wskazali pobliski kiosk. Dyrektor szkoły poinformował strażników miejskich, którzy natychmiast udali się do kiosku. - Sprzedawca zarzekał się, że dzieci nie mają u niego szans na kupienie rakiet. Nikt nie złapał go za rękę, więc skończyło się na ostrzeżeniu, ale taka sprawa może skończyć się w sądzie - mówi Ryszard Wasiluk, komendant sądeckiej Straży Miejskiej.

Media ostrzegają

Od kiedy w sprzedaży pojawiły się sylwestrowe rakiety, media grzmią ostrzeżeniami, że niewłaściwe używanie środków pirotechnicznych może spowodować poparzenia, ciężkie uszkodzenia kończyn i twarzy. Bywa, że wystrzałowa zabawa kończy się amputacją palców albo utratą wzroku. Ale przykłady tragedii, do których doszło w wyniku zabawy z petardami jakoś nie trafiają do wyobraźni. Handlarze nadal lekcweważą zakaz sprzedaży rac nieletnim, a rodzice nie zwracają uwagi czym bawią się ich pociechy. - To są substancje chemiczne, które w kontakcie ze skórą powodują ciężkie oparzenia i trudno gojące się rany - mówi Ryszard Wasiluk. - Apelujemy do rodziców, nauczycieli, sprzedawców, uświadamiamy o niebezpieczeństwie, inter weniujemy, ale to taka walka z wiatrakami...

Grzywna lub więzienie

Bardzo podobny przypadek jak ten opisany powyżej zdarzył się niedawno w Toruniu. Tam strażnicy miejscy uparli się, by złapać sprzedawcę na gorącym uczynku. 13 grudnia patrol Straży Miejskiej zatrzymał przy 41-letniego Jacka G., podejrzanego o sprzedaż materiałów pirotechnicznych piątce nieletnich chłopców. Mężczyznę udało się zatrzymać dzięki sprawnie przeprowadzonej akcji z wykorzystaniem nieumundurowanego strażnika obserwującego szkołę, z której wpłynęło zgłoszenie do dyżurnego Straży Miejskiej. Zatrzymana dwójka ośmiolatków wskazała jako sprzedawcę materiałów pirotechnicznych Jacka G.

Mężczyźnie za popełnione przestępstwo zgodnie z ustawą z 22 czerwca 2001 r. o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym, grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat. Policja prowadzi postępowanie w tej sprawie. W różnych miejscach Polski z problemem petard walczono na rozmaite sposoby. W Kamieniu Pomorskim strzelać można tylko w wyznaczone dni roku, m. in. 31 grudnia i w Nowy Rok - takie zarządzenie wydały władze gminy.

W myśl przepisów, petardy muszą odpowiadać pewnym wymogom dopuszczającym je do handlu. Przede wszystkim muszą mieć instrukcję obsługi w języku polskim. Obsługa zgodna z taką instrukcją ma gwarantować bezpieczeństwo. Ale uliczni handlarze często sprzedają towar z niewiadomego źródła bez polskich instrukcji obsługi. Taka petarda, jeśli trafi w ręce nieodpowiedzialnego dziecka, może spowodować tragedię...

Iwona Kamieńska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)