Pełzający przewrót w PO
Wraz z odejściem Jarosława Gowina premierowi Tuskowi ubył wirtualny rywal o przywództwo w partii. Został realny. Grzegorz Schetyna nie konkurował z Tuskiem o stanowisko szefa Platformy, ale wybory regionalnych władz w PO są w istocie próbą pałacowego przewrotu - pisze "Polityka".
Tygodnik zwraca uwagę, że niekoniecznie chodzi o formalne obalenie Tuska, raczej o osłabienie go na tyle, żeby był skłonny oddać byłemu marszałkowi część władzy nad partią.
– Im słabsza będzie Platforma, im większa będzie groźba, że PiS zabierze nam władzę, tym większa będzie presja na premiera, by wrócił do współpracy z ludźmi, którzy byli przy nim w czasach największych sukcesów – mówi współpracownik Schetyny. Innymi słowy, schetynowcy liczą na to, że z wyborów w regionach wyjdą wzmocnieni, a Tusk – osłabiony. I będzie musiał się posunąć.
Schetyna potrafi czekać. Czy się doczeka – o tym zdecyduje zaledwie kilkuset, najwyżej parę tysięcy działaczy PO w kluczowych regionach. Lokalne potyczki, barwne opowieści o pompowaniu kół i nieczyste chwyty nie mogą przesłonić podstawowego sensu tych wyborów. Nieczęsto od tak niewielu zależy tak wiele.
Zjazdy regionalne odbędą się w ostatniej dekadzie października, ale po zjazdach w kołach i w powiatach co nieco już wiadomo.
Na Podlasiu walczą bliski Schetynie Robert Tyszkiewicz z obecnym szefem regionu Damianem Raczkowskim. – Walka nie jest fair. Marszałek popierający Tyszkiewicza straszy podległych pracowników, że jak poprą Raczkowskiego, to wylecą z roboty – zwraca uwagę polityk PO z regionu.
Tygodnik puentuje, że Tyszkiewicz pokona pewnie Raczkowskiego i będzie kolejnym sojusznikiem Schetyny w zarządzie partii. Następnym byłby Stanisław Gawłowski, wiceminister środowiska, bliski reelekcji na Pomorzu Zachodnim.
Źródło: Polityka