"Pękło pod rządami PiS"
- Mniej więcej do końca 2005 r. główna linia podziału politycznego miała swoje historyczne źródła: obóz solidarnościowy (wprawdzie skłócony) kontra postkomuniści. Sojusze między nimi były niemożliwe, choć pozostawały one w kręgu rozważań intelektualnych, na przykład Adama Michnika. W sensie politycznym to się jednak nigdy nie ziściło. W świadomości społecznej ten podział pękł dopiero w związku z rządami PiS - mówi Aleksander Hall, były członek rządu Mazowieckiego, w rozmowie z dziennikiem "Polska The Times".
10.06.2011 | aktual.: 10.06.2011 09:38
- Zdaję sobie sprawę, że to pęknięcie przez pewien czas będzie się utrzymywało. Przy czym winy nie rozkładają się jednakowo. Uważam, że zasadnicza część odpowiedzialności za brutalizację życia społecznego spada na PiS. Po pierwsze, w związku ze sposobem rządzenia w latach 2005-2007: "rozwalanie układu" za pomocą metod charakterystycznych raczej dla państwa policyjnego, politycznych prowokacji, w koalicji z partnerami o wątpliwej reputacji - analizuje Hall.
- Poczucie zagrożenia oraz pewne zażenowanie młodego pokolenia doprowadziły do upadku tej władzy w 2007 r. Kolejna eskalacja nastąpiła po katastrofie smoleńskiej, a w jeszcze większym stopniu po wyborach prezydenckich w 2010 r. Od tego czasu jesteśmy świadkami bardzo niepokojącego zjawiska, kiedy to ugrupowanie mające znaczący odsetek poparcia, około 30%, kontestuje legalnie wybrane władze, kwestionuje ich demokratyczny mandat do sprawowania władzy, tworzy niejako drugie państwo na emigracji wewnętrznej, z własnymi autorytetami, własnym przywódcą - dodaje.
- Zjawisko niebezpieczne, rozrywające tkankę wspólnotową. Nie idę tak daleko jak niektórzy socjologowie, którzy mówią o dwóch społeczeństwach, dwóch Polskach, ale ten podział jest tak głęboki jak nigdy od 1989 r. Co więcej, wydaje mi się, że nawet wtedy, przy wychodzeniu z komunizmu, nie było tyle wzajemnej nienawiści, złych emocji.
Zdaniem Halla istnienie takiego PiS jest zachętą do prowadzenia przez PO mało ambitnej polityki. Polityk chciałby, by politycy PO mówili innym językiem i nie wchodzili w ton proponowany przez PiS. Aby prezentowali się jako stronnictwo odpowiedzialności za państwo i naród. Znak nadziei na zmiany widzi w tym, że to nie są dwa równorzędne liczebnie obozy. - Wprawdzie w wyborach prezydenckich wyniki się niemal zrównały, ale pomogły stonowana postawa Kaczyńskiego i architektów jego kampanii oraz nastrój współczucia. Dziś wydaje się, że te proporcje są już zupełnie inne - dodaje Hall.