PolskaPedofile z Centralnego poczekają na wyrok

Pedofile z Centralnego poczekają na wyrok

Stołecznemu sądowi nie udało się w piątek zacząć procesu 10-osobowego gangu pedofilów z Dworca Centralnego. Nie przyszedł chory Wolfgang D., a obrońcy wnieśli o wyłączenie spraw jego oraz innego podsądnego. Cały proces utajniono.

18.04.2003 | aktual.: 18.04.2003 14:51

Policja rozbiła "klub pedofilów" we wrześniu 2002 r. Na Dworcu Centralnym zaczepiali oni młodych chłopców, głównie uciekinierów z ośrodków opiekuńczo-wychowawczych, których następnie wykorzystywali seksualnie w zamian za drobne pieniądze, alkohol, jedzenie czy gry komputerowe.

Jak donosiły media, wśród oskarżonych są m.in. działający w branży muzycznej Włodzimierz P., psycholog z ośrodka szkolno- wychowawczego Andrzej P., a także ksiądz katolicki Mikołaj S. Główną rolę w gangu miał jednak grać 69-letni Waldemar T., biznesmen, który na starość wrócił z USA do Polski. Cała dziesiątka przebywa w areszcie, oprócz 57-letniego Wolfganga D., zwolnionego z aresztu z powodu raka za kaucją 50 tys. zł.

Właśnie on nie stawił się w piątek, a jego obrońca wniósł o wyłączenie jego sprawy do odrębnego postępowania. Także obrońca Waldemara T. złożył taki wniosek. Według mec. Pawła Panka, jego klienta nic nie łączy z pozostałymi oskarżonymi. "Opinia publiczna była wprowadzana w błąd, że to sprawa zbiorowa" - powiedział przed sądem, ujawniając, że "są informacje", iż pokrzywdzony Piotr W. kłamał w śledztwie. Obrońca wniósł także o wyłączenie jawności procesu.Prokurator był przeciwny wyłączeniu spraw obu podsądnych.

Decyzje w tej sprawie sąd podejmie po świętach; sam proces odroczono do 18 czerwca. Zarazem sąd wyłączył jawność całego procesu z uwagi na możliwość "obrazy dobrych obyczajów" oraz "naruszenia ważnego interesu prywatnego zarówno oskarżonych, jak i osób pokrzywdzonych".

Ani prokurator, ani obrońcy, ani pokrzywdzeni nie chcieli rozmawiać z licznymi dziennikarzami, którzy relacjonują proces.

Prokuratura prowadzi jeszcze dwie inne sprawy ws. pedofilii na Dworcu Centralnym. Opisując jedną z nich tygodnik "Wprost" napisał w ub.r., że ich dziennikarz wniknął w środowisko pedofilów grasujących na dworcu Centralnym. Miał się dowiedzieć, że te osoby, a wśród nich ludzie ze świata polityki (także jeden poseł), filmu i sztuki, wyszukują tam młodych chłopców i ich gwałcą. Tygodnik napisał też, że śledztwo jest utrudniane, odsunięto od niego Centralne Biuro Śledcze i są naciski na prowadzących postępowanie, by sprawa nie zataczała zbyt szerokich kręgów.

W marcu prokurator krajowy Karol Napierski określił te informacje mianem kłamstw pisanych w celu zwiększenia nakładu, które dodatkowo utrudniły postępowanie. "Przesłuchani przez prokuraturę dziennikarze Piotr Kudzia i Grzegorz Pawelczyk sami powiedzieli, że to nie oni wniknęli w środowisko pedofilów, tylko inna osoba, która ujawniła im tę sprawę. Zeznali też, że nic nie wiedzą o tym, by w proceder były zamieszane znane osoby ze świata polityki czy sztuki. Mówili, że tak napisali, `by zainteresować sprawą pedofilii jak najszersze grono opinii publicznej. Nieprawdziwa jest również informacja, że dzieci były gwałcone. Pokrzywdzonymi są osoby małoletnie, poniżej 15 roku życia, uciekinierzy z domów dziecka, które oddawały się pedofilom dobrowolnie, za pieniądze" - wyliczał Napierski.

Dodał, że nieprawdą jest również, by od sprawy odsunięto Centralne Biuro Śledcze. W sprawie aresztowano cztery osoby.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)