Pęczak żali się i porównuje do... hrabiego Monte Christo
Andrzej Pęczak, były poseł i baron SLD, podczas wczorajszej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Łodzi w dramatyczny sposób użalał się nad swoją sytuacją. - Jak tak dalej pójdzie, będzie można zrobić ze mną to samo, co z bohaterem filmu "Hrabia Monte Christo": zaszyć w worku, wynieść i wyrzucić - narzekał.
Na początku rozprawy sędzia oznajmił, że do sądu dotarło nowe świadectwo zdrowia Andrzeja Pęczaka. To wywołało wybuch oskarżonego. - Z góry wiem, co tam jest napisane - powiedział. - To jakaś farsa. Całe badanie ograniczyło się do tego, że rano zmierzono mi ciśnienie. Tymczasem stan mojego zdrowia wciąż się pogarsza. Tydzień temu ważyłem 51,3 kg, a teraz niecałe 50 kg. Od pewnego czasu mam zdrętwiałe ręce. Gdy narzekam na dolegliwości, jestem traktowany jak spekulant.
Sędzia przyznał, że rozumie rozgoryczenie oskarżonego i przeczytał treść świadectwa zdrowia, z którego wynika, że Pęczak ma wprawdzie słaby wzrok oraz cierpi na bóle kręgosłupa i zawroty głowy, ale może uczestniczyć w rozprawach.
W odpowiedzi Pęczak podkreślił, że od czasu osadzenia go w areszcie (w listopadzie 2004 roku) żyje jakby w innej Polsce. - Jako posłowi nawet mi się nie śniło, że można być tak traktowanym - zaznaczył. - Gdy proszę o sucharki, muszę czekać na nie całymi dniami.
Były baron poskarżył się też, że na obu pośladkach pojawiły mu się rany, z powodu których nie może siadać. Jednak wczoraj siedział na ławie oskarżonych.
Proces w łódzkim Sądzie Okręgowym dotyczy niegospodarności (42 mln zł) w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska. Wśród 23 oskarżonych są m.in. były senator SLD Jerzy Pieniążek i Wiesław Stasiak, były poseł i prezes PSL w Łódzkiem. Obaj stwierdzili, że są niewinni.