Paweł Lisicki: Moje życie w "dyktaturze PiS"
Proszę państwa, dziś wyjątkowo zamiast felietonu, podzielę się z państwem listem, który dostałem od znajomego sprzed lat. Najlepiej pokazuje on grozę obecnej sytuacji - pisze Paweł Lisicki dla WP.
15.03.2016 | aktual.: 25.07.2016 19:42
"Drogi Pawle,
Nie wiedziałem, że w Polsce dzieją się takie straszne rzeczy. Przypadkiem miałem kilka godzin w przerwie lotu między Lizboną a Pekinem i kupiłem sobie ostatnie wydania polskich gazet, tak robię, żeby chociaż trochę przypomnieć sobie polski. Kiedy zobaczyłem na okładce "Newsweeka" wielki napis "Precz z dyktaturą", byłem oszołomiony. Dlaczego nikt o tym nie mówi? Dlaczego milczy ONZ i Watykan? Co robi moja własna Ameryka? Przez wiele lat, jak wiesz, byłem obserwatorem różnych misji pokojowych w Afryce i Ameryce Południowej i wiem, co musicie czuć. Te wszędobylskie oddziały wojska, godzina policyjna i strach, żeby wyjść na ulicę, bo w każdej chwili siepacze reżimu będą mogli Was dostać w swoje łapska.
W pełni się w wami solidaryzuję. Pamiętam, co się działo w czasie dyktatury w Argentynie - porwania dziennikarzy, szaleństwo tajnej policji, terror i tortury, wszechwładza idiotów i morderców, którzy pławili się w okrucieństwie i zaspokajali swoje sadystyczne upodobania. Do dzisiaj kiedy przyjeżdżam do Buenos Aires i odwiedzam rodziny porwanych i potajemnie zabitych działaczy opozycji, widzę w oczach ich bliskich niemy wyrzut, dlaczego nie zrobiliście więcej. Dlaczego świat milczał i tolerował dyktat bezprawia i gładkie mowy oprawców. Nie wiem, co im odpowiedzieć. Może tylko tyle, że nigdy już do tego nie wolno dopuścić, nigdy.
Teraz czytam, że w Polsce dzieje się to samo. W "Newsweeku", który przecież nie może kłamać, czytam, że polski dyktator Jarosław Kaczyński (kto to właściwie jest? chyba drugi Pinochet albo Mobutu Sese Seko?) wypowiedział wojnę milionom Polaków, depcze konstytucję, drwi z cywilizowanego świata, zniszczył fundamenty demokracji i zrobił z Polski chore państwo. Dowiedziałem się, że żaden inny Polak w dziejach tyle nie napsuł i nie naniszczył. Pamiętam jak mi opowiadałeś, że w Waszej historii były tragiczne momenty, kiedy to obce mocarstwa zniszczyły państwo i podzieliły je między siebie, a źli Polacy to wspierali i uznawali. Widzę, że ten Kaczyński to jakiś najgorszy zdrajca i łotr, jakiego dotąd mieliście. Z tego co czytam wnoszę, że terror i opresja narastają z każdym dniem. Dziwne jedynie, że tak swobodnie mogłem chodzić po lotnisku i nikt mnie nie zatrzymywał, nie widziałem żołnierzy ani zasieków i karabinów, ale widać ten Wasz dyktator jakoś to wszystko musiał sprytnie ukryć i takim jak ja chwilowym
przybyszom nie pokazywać. Chciałem Cię nawet odszukać, nie znam niestety ani telefonu, ani miejsca pracy, jednak po tym co przeczytałem, wolałem za bardzo nie ryzykować i nosa nie wychylać. Nawet nie próbowałem zaglądać do Google'a i na Facebooka, wiem, że wszystko musi być zablokowane.
Na szczęście widziałem, po przeczytaniu artykułów, że przemoc i niegodziwość dyktatora obudziła sumienia dobrych ludzi. To rzeczywiście wielka wartość, jedyna zresztą, która odsłania się pod rządami krwawych satrapów: międzyludzka solidarność, uczciwość, ofiarność, wzajemne współczucie. Wiem, że nie jest wam łatwo, na pewno ci, którzy przebywają w aresztach i cierpią poniżenie i bicie wiedzą o tym dobrze. Zdumiewa mnie, że wśród tych, co jak rozumiem, stoją na czele tego wspaniałego ruchu ludzi sumienia, znalazła się większość prawników. Z wieloletniego doświadczenia wiem, że zwykle są to pragmatycy i ludzie niezbyt chętni do walki o sprawiedliwość i wartości podstawowe. U Was jednak jest inaczej i to jest wspaniałe. Doprawdy, jest coś w tej Twojej Polsce niezwykłego, że nawet prawnicy są w niej aniołami!
Przekaż, proszę, moje uznanie i poparcie dla autora tych słów, dla Tomasza Lisa, pewien jestem, że po tym co napisał, już go nie spotkam i nie zobaczę. Wiem przecież, co za takie słowa pełne godności i mocy robią dyktatorzy, uzurpatorzy, egoistyczni, mali autokraci. Wspaniała, powtarzam jest jego postawa, ta wielka wiara w obywatelski zryw i nastanie nowej Solidarności - czytałem te słowa i łzy kręciły mi się w oku, pamiętając, jak z pierwszą rozprawił się poprzedni dyktator Jaruzelski (chyba już nie żyje, jeśli dobrze pamiętam). Dopóki tacy ludzie jak autor tego płomiennego wystąpienia nie ugięli karku i walczą, jest szansa na zwycięstwo. "Newsweeka" zabrałem ze sobą, to na pewno ostatni numer tego wspaniałego pisma po polsku, pewnie można je było kupić tylko na lotnisku - reżim zawsze ma takie okno wystawowe dla obcych, ale ja przecież nie dam się zwieść pozorom.
To wszystko chciałem napisać, ale nie wiedziałem jak przekazać list. Na pewno wszędzie czyha cenzura a nie chciałbym, żeby moje nieopaczne słowa komukolwiek zaszkodziły. Posyłam zatem tych parę słów przez znajomego dyplomatę, który twierdzi, że zna dobrze polskie stosunki i przedrze się do Ciebie, sam zaś rozpoczynam wielką akcję budzenia sumień z uśpienia.
Twój P."
Paweł Lisicki dla Wirtualnej Polski