Paweł Kowal: decyzja ws. Skolimowskiego po dokładny wyjaśnieniu faktów
Wszystkie sprawy, o których pisała ostatnio prasa, trzeba wyjaśnić i wtedy w odpowiednim trybie przez odpowiednie osoby, które odpowiadają w Polsce według Konstytucji za powoływanie i odwoływanie ambasadorów, podjąć decyzję. Wydaje mi się, że zawsze w takich sytuacjach kluczowe jest dokładne wyjaśnienie faktów, ocena ich wagi i wtedy należy podejmować decyzję - uważa Paweł Kowal, wiceminister spraw zagranicznych, gość radiowych "Sygnałów Dnia".
06.11.2006 | aktual.: 06.11.2006 10:08
Sygnały Dnia: Janusz Skolimowski, ambasador Polski na Litwie, nie witał wczoraj prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dlatego, że znał Edwarda Mazura?
Paweł Kowal: Chyba jest na urlopie, myślę, że w tej sprawie już było...
Chyba?
- Nie wiem dokładnie, jest siódma rano i poniedziałek, więc nie byłem jeszcze w Ministerstwie Spraw Zagranicznych dzisiaj.
To pewnie pan też nie odpowie na pytanie, czy sam poszedł na ten urlop, czy został do tego zmuszony.
- Nie, natomiast odpowiem, że wszystkie sprawy, o których pisała ostatnio prasa, trzeba wyjaśnić i wtedy w odpowiednim trybie przez odpowiednie osoby, które odpowiadają w Polsce według Konstytucji za powoływanie i odwoływanie ambasadorów, podjąć decyzję. Wydaje mi się, że zawsze w takich sytuacjach kluczowe jest dokładne wyjaśnienie faktów, ocena ich wagi i wtedy należy podejmować decyzję.
Ale tę ocenę właściwie możemy już chyba sobie powoli wyrabiać. Pan Skolimowski powiedział, że znał się z Edwardem Mazurem mniej więcej od 1988 roku, do 1997 roku była to dość bliska znajomość, Edward Mazur korzystał z jego mieszkania w Warszawie.
- Jeszcze raz powiem – taka jest zasada w tej mojej pracy w MSZ, że komentuje się tylko rzeczy sprawdzone, potwierdzone...
Czy to przesądzi o dymisji i odwołaniu ambasadora?
- Naprawdę nie wiem, to nie jest absolutnie kompetencja wiceministra spraw zagranicznych. To jest bardzo poważna rzecz. Zawsze wtedy trzeba dokładnie wyjaśnić fakty, sprawdzić i spowodować, żeby decyzję podjęły odpowiednie osoby.
Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta, szef Kancelarii Prezydenta minister Szczygło i minister Krawczyk, który zajmuje się polityką zagraniczną z ramienia Kancelarii Prezydenta, powiedzieli, że jeżeli potwierdzą się te informacje, to rzeczywiście powinno dojść do odwołania pana ambasadora.
- W Konstytucji polskiej jest zapisane, że prezydent powołuje i odwołuje ambasadorów i w ten sposób bym odpowiedział: jeśli oni tak mówią, to po pierwsze nie widzę rozbieżności z tym, co powiedziałem, a po drugie myślę, że wiedzą, co mówią.
A kto jest ważniejszy, jeśli chodzi o takie decyzje – politycy Kancelarii Prezydenta czy MSZ?
- Nie, nie...
Bo wieść kuluarowa niesie, że nic w MSZ się nie zdarzy bez akceptacji Kancelarii Prezydenta.
- Są decyzje, wystarczy przeczytać w Konstytucji, które są zawarowane dla prezydenta i bardzo dobrze, że nic się w MSZ nie dzieje z tych rzeczy, które wymagają podpisu pana prezydenta, to jest normalna sytuacja. Więc zależy, o co pani pyta. Na pewno kluczowi nie są urzędnicy, tylko konstytucyjne organy, czyli w tym wypadku pan prezydent, a urzędnicy mogą o tym mówić, komentować, to normalna sytuacja w polityce. Więc w zależności od tego, o jakie decyzje pani pyta, to ja mogę pani redaktor opowiedzieć, kto je podejmuje.
W tym wypadku mówię rzeczywiście o decyzji powoływania i odwoływania ambasadorów.
- No to w tej sprawie Konstytucja to jednoznacznie rozstrzyga. To będzie kolejny wakat na stanowisku ambasadora, szesnaście innych placówek, innych ambasad od miesięcy nie jest obsadzonych. Dlaczego tak się dzieje?
- W tej sprawie muszę powiedzieć, że jestem pełen zdziwienia, jaką to wywołuje niepotrzebną i nieuprawnioną sensację. Polska ma chyba około stu placówek, zależy, jak liczyć, a jeszcze jak z konsulatami generalnymi, które często spełniają dość taką znaczącą rolę w dużych krajach, nie tylko konsularną, Polska ma bardzo dużo placówek i te szesnaście to po pierwsze nie wszystkie wakują długo, po drugie niektóre tylko z nich wakują przez dłuższy okres, po trzecie wreszcie niektóre z nich to są placówki, które zwyczajowo – tak też bywa w dyplomacji – są obsadzane nie przez ambasadora, a przez charge d’affairs i one też są wliczone do tej liczby szesnaście. A nawet gdyby było szesnaście, to i tak biorąc pod uwagę normalne reguły rotacji, mała część całości polskiego korpusu dyplomatycznego.
No tak, ale nie chodzi o placówki najczęściej gdzieś za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, tylko w Europie, na przykład w Brukseli.
- No to pan premier o tym mówił w ostatnim tygodniu.
I mówił o kłopotach.
- Mówił o tym. No to należy się odwołać do tej wypowiedzi. Powiedział, że tutaj są odpowiednie oczekiwania wobec stałego przedstawiciela przy Unii Europejskiej i że jest poszukiwanie, ale że nasze przedstawicielstwo funkcjonuje dobrze, w tej chwili jest dużo ważnych rzeczy przygotowywanych w Radzie Unii i w innych instytucjach.
Ale tak trudno jest znaleźć kandydata na ambasadora w Brukseli?
- Nie wiem, czy trudno jest znaleźć kandydata na ambasadora w Brukseli. Wygląda na to, że jest z tym pewien kłopot, że to musi być odpowiedni kandydat. Mogę powiedzieć...
Z czego te kłopoty wynikają?
- Z tego, że to stanowisko wymaga dużo poświęcenia, jest stanowiskiem, które wymaga sporych kompetencji. Mogę powiedzieć, że sam poszukując na niższe stanowiska często jakichś współpracowników w dyplomacji, też na to natrafiam, że na niektóre stanowiska wymagające specjalnych, że tak powiem, predyspozycji jest pewien kłopot ze znalezieniem kandydatów, to jest normalne, dlatego że ci kandydaci powinni być w niektórych miejscach naprawdę bardzo dobrzy. A często jest tak, że ktoś bardzo dobry, no to akurat nie może sobie pozwolić, żeby wyjechać z kraju na kilka lat. Obsadzanie stanowisk dyplomatycznych w dzisiejszych czasach to jest naprawdę trudna sprawa, wymagająca dużej kompetencji od tych osób, które wyjeżdżają, dużego poświęcenia...