Paweł Deresz: padło sformułowanie "lądujcie koniecznie w Smoleńsku"
– Wcześniej czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb wywiadowczych, które – o czym jestem przekonany – potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie "Lądujcie koniecznie w Smoleńsku" – mówi Faktowi Paweł Deresz o tym, co jego zdaniem stało się 10 kwietnia 2010 roku.
04.12.2012 | aktual.: 04.12.2012 14:19
Chodzi Pan na grób Żony. Ani razu nie przeszło Panu przez myśl, że zapala znicze w niewłaściwym miejscu?
Nie. Ani razu. Identyfikowałem ciało żony w Moskwie, jestem wewnętrznie, w moim sercu, umyśle i duszy, przekonany, że w trumnie na warszawskich Powązkach znajdują się zwłoki mojej Żony.
Niektóre rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej mają wątpliwości, czy w przypadku ich bliskich nie doszło do zamiany i składają wnioski o ekshumacje...
Przeraża mnie myśl o możliwości powtórnej identyfikacji, a uczucie to nie jest zapewne obce tym wszystkim, którzy byli w Moskwie w tamtejszym prosektorium i zetknęli się z potwornie zmasakrowanymi zwłokami swych najbliższych.
Może należałoby przeciąć wszelkie spekulacje i zarządzić ekshumacje wszystkich ofiar katastrofy?
Pochowanie ciał ofiar tragedii w nie swoich grobach to było karygodne niedbalstwo. W pełni rozumiem te rodziny, które domagają się ekshumacji, aby naprawić ten błąd. Uważam, iż prokuratura mogłaby wystąpić o przeprowadzenie ekshumacji wszystkich pochowanych ciał. Wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale też w przypadku zarządzenia takiej decyzji – nie sprzeciwiłbym się. Miałoby to bowiem, oprócz dowiedzenia się "kto jest kto", także inne znaczenie. Potwierdziłoby bądź odrzuciło teorię o zamachu. Jeśli założyć, że do niego doszło, na ciałach ofiar, a w szczególności na ciele świętej pamięci pana prezydenta powinny się znaleźć ślady materiałów wybuchowych oraz uszkodzenia świadczące o wybuchu.
Jarosław Kaczyński wydał wraz z Martą Kaczyńską oświadczenie, że są przeciwni ekshumacji Marii Kaczyńskiej...
Bo gdyby do tej ekshumacji doszło, to okazałoby się, że żadnego zamachu, wybuchu nie było. Prawda wyszłaby na jaw.
Czy zamiany ciał można jeszcze nazwać wpadkami, pomyłkami, czy to jest coś poważniejszego?
Był olbrzymi pośpiech spowodowany naciskiem z wielu stron, także ze strony rodzin smoleńskich, które chciały mieć jak najszybciej zwłoki swoich bliskich w kraju. Był to wielki błąd i rzecz, która nie powinna mieć miejsca. Wina leży tu i po stronie polskiej, i po rosyjskiej. Śpiesząc się można było popełnić o wiele więcej błędów, niż to miało miejsce. Na szczęście tak się jednak nie stało. Uważam, że zaraz po tragedii rząd zrobił prawie wszystko, co było w jego możliwościach.
Także w kwestii wyjaśnienia przyczyn katastrofy?
Wierzę w raport ministra Millera, sądzę, że rząd dobrze robi nie polemizując z różnego rodzaju teoriami spiskowymi, o których prof. Brzeziński wyraził się dosadnie, uznając je za bzdurne, a biskup Pieronek za śmieszne. Rząd powinien spokojnie czekać na zakończenie prac prokuratury.
Zaskoczyła Pana informacja podana przez "Rzeczpospolitą" o obecności trotylu na wraku tupolewa?
Nie była dla mnie zaskoczeniem. Nie wykluczam, że wkrótce ten albo inny dziennik poszukujący taniej sensacji zacznie podważać teorię kopernikańską i uzna Kopernika za naukowca będącego na usługach caratu, a więc działającego wbrew interesom Polski, a całą teorię heliocentryczną zacznie wiązać z tragedią smoleńską. Bo przecież jak powiedział znany prawicowy polityk: "głupi lud to kupi". Byle siać zamieszanie, byle w naszym społeczeństwie nie było spokoju.
Zamachu więc nie było?
Nie wierzę w spisek polsko-rosyjski, w zamach, w sztuczną mgłę, w dobijanie rannych. Uważam, że był to niestety przerażający splot nieszczęśliwych wydarzeń i błędów, których można było uniknąć, błędów popełnionych zarówno po stronie polskiej, jak i rosyjskiej. Dziś przeżywam boleśnie to, że tragedia smoleńska jest wykorzystywana do politycznych rozgrywek. Ale dla pewnych kół politycznych jest to zapewne ich "być albo nie być".
Prokuratura powiedziała, że do tej pory nie wykryto materiałów wybuchowych na wraku. Ale zastrzegła, że czeka na wyniki kolejnych badań, a próbki są w Rosji...
Nadszedł najwyższy czas, aby prokuratura przyspieszyła tempo pracy, aby sprawniej i częściej informowała o swoich dokonaniach. Milczenie nie zawsze jest złotem. Milczenie może być odczytywane jako próba ukrycia czegoś. Dlatego też czekam na ostateczne wyjaśnienie tragedii smoleńskiej, na sprowadzenie wraku samolotu do Polski, na ewentualną opinię zagranicznych ekspertów. Ekspertów, a nie polityków.
Co Pana zdaniem stało się 10 kwietnia w Smoleńsku?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ale wcześniej, czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb wywiadowczych, które – o czym jestem przekonany – potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie "Lądujcie koniecznie w Smoleńsku".
Czyli to bracia Kaczyńscy są winni katastrofy?
Nie, broń Boże. Winę za nieszczęsny lot ponosi wielu autorów. Wyprawa była bardzo źle przygotowana. Samolot nie powinien był w ogóle – biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne – wystartować z Warszawy. Piloci byli źle wyszkoleni, nie znali języka rosyjskiego, lotnisko w Smoleńsku było źle przygotowane. Jeżeli już, to można było lądować w Moskwie czy Mińsku. No i pośpiech, by za wszelką cenę zdążyć do Katynia, gdzie – według mojej wiedzy – Lech Kaczyński miał rozpocząć kampanię prezydencką. Samolot był sprawny i bezpieczny, bo przecież to sam gen. Błasik meldował przed wylotem prezydentowi gotowość do lotu.
Rosjanie też zawinili?
Ponoszą znaczną część winy za to, co się stało. Lotnisko w Smoleńsku nigdy nie powinno pozwolić na to, by samolot z tak ważnymi osobami tam lądował.
Komisja Millera zakończyła prace. Wskazano błędy, ale nie ma winnych. wierzy pan, że osoby, które ponoszą odpowiedzialność za tę tragedię, zostaną ukarani?
Mam nadzieję, że winni zostaną ujawnieni. Prokuratury polska i rosyjska prowadzą nadal śledztwo i z niecierpliwością czekam na wyniki ich dochodzeń.
Minęło dwa i pół roku od katastrofy. Jest choć odrobinę lżej? Widzę, że nadal nosi Pan obrączkę, ale na lewej dłoni.
Nie pomaga mi na pewno jątrzenie w sprawie katastrofy ze strony pana Macierewicza i Kaczyńskiego. Nadal potrzebuję ciszy i medytacji. Z trudem godzę się z utratą mojej Żony, z która przeżyłem szczęśliwie 33 lata. Teraz całe moje uczucie skierowane jest na córkę i wnuczkę Nataszę, która urodziła się już po śmierci Żony. Jest do niej bardzo podobna nie tylko z urody, ale i z charakteru. Jest niezwykle ambitna, pracowita i twórcza, chociaż nie ma jeszcze dwóch lat.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Tak straż miejska łamie prawo