Pat szkolny w Szafarni trwa
Minął tydzień od pamiętnych wydarzeń w
Szafarni, gdy policja wdarła się w środku nocy do okupowanej
szkoły, usunęła z niej jednego ze strajkujących i nie wpuściła
protestujących rodziców - piszą "Nowości".
10.02.2004 | aktual.: 10.02.2004 07:15
Dzieci codziennie rano są przyprowadzane przez dorosłych do szkoły. Po stwierdzeniu przez nich, że nadal wewnątrz znajdują się ochroniarze wynajęci przez wójta i nieakceptowana nowa dyrektorka - rodzice zabierają dzieci do domów.
W najbliższych dniach sytuacja ma się zmienić. Uczniowie z Szafarni będą mieli zajęcia z wolontariuszem z Torunia. Tyle, że nie w szkole, a w pobliskiej remizie strażackiej.
"Warunki tam są może nie najlepsze, ale przez rok nauki w nieogrzewanej i ciemnej szkole nasze dzieci zdążyły się przyzwyczaić do niewygód" - tłumaczy Jacek Górecki, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi "Przyszłość". "W remizie są ławki, można ten lokal ogrzać, więc postanowiliśmy tam zorganizować zajęcia".
Rodzice walczący od dwóch lat o szkołę tłumaczą, że chodzi o zajęcia, które przywróciłyby dzieciom poczucie bezpieczeństwa i zaufania do dorosłych. "To takie bardziej ogólnorozwojowe zajęcia, a zarazem trochę odstresowujące po wydarzeniach 2 lutego, gdy dzieci widziały przemoc, agresję i fatalne traktowanie swych rodziców przez policję" - dodaje Jacek Górecki.
"Zajęcia poprowadzi student pedagogiki z Torunia, który kontaktuje się z nami od dwóch lat. Co piątek potrafił do nas przyjeżdżać, przywoził gry, wymyślał zajęcia, do których wykonywał pomoce naukowe. Dzieci z przyjemnością brały udział w tych spotkaniach, mimo, że odbywały się w piątkowe popołudnia. To chyba o czymś świadczy. Co ważne, osoba ta stanowczo nie chciała przyjąć od nas ani grosza, nawet za przejazdy" - mówi Górecki.
"Nowości" sprawdziły, kim jest tajemniczy wolontariusz. Zastępca dyrektora Instytutu Pedagogiki UMK, dr Piotr Petrykowski zapewnił dziennik, że Marcin Lewandowski z IV roku jest studentem bardzo dobrym.
"Popieramy każdą działalność tego typu. Nasi studenci mogą w każdej chwili podjąć pracę jako nauczyciele, jeśli tylko wyrażą na to chęć dyrektorzy szkół. Oczywiście nie może to kolidować z zajęciami uniwersyteckimi. Wyrażamy w takim przypadku często zgodę na indywidualną organizację studiów. Jednak pan Marcin Lewandowski o to nie występował. Widać udaje mu się łączyć naukę z pracą na zasadach wolontariatu. Warto dodać, że równocześnie studiuje filozofię" - mówi dr Piotr Petrykowski. (PAP)