"Pasja to Ewangelia wg Markiza de Sade"
Krytycy filmowi w najbardziej opiniotwórczych amerykańskich dziennikach i tygodnikach surowo potraktowali głośny film "Pasja" ("Passion of The Christ") w reżyserii Mela Gibsona, który wszedł na ekrany kin w USA. "'Pasję' odbiera się jak Ewangelię według Markiza de Sade" - napisał jeden z krytyków.
26.02.2004 | aktual.: 04.03.2004 16:32
Wszyscy zarzucają autorowi nadmierne eksponowanie przemocy przez szczegółowe pokazanie męczeństwa Jezusa, co - ich zdaniem - odwraca uwagę widza od głębszego religijnego sensu ofiary na krzyżu, a nawet wypacza ewangeliczne przesłanie miłości.
Zarzut ten zepchnął w cień poprzednie oskarżenia "Pasji" o wzniecanie antysemityzmu, wysuwane głównie przez środowiska żydowskie w USA.
"'Pasja' jest tak mocno skoncentrowana na okrucieństwie cierpienia Jezusa w jego ostatnich godzinach, że film wydaje się wyrastać bardziej z gniewu niż z miłości i nie podnosi na duchu, lecz raczej zadaje duszy gwałt" - pisze w czwartkowym "New York Timesie" A.O.Scott.
"Autor nie dostarcza wyjaśnienia, po co było pokazywać całą tę rzeź. Jest to jego największą artystyczną porażką" - czytamy w recenzji.
"'Pasję' odbiera się jak Ewangelię według Markiza de Sade. W mojej opinii przynajmniej, jako osoby świeckiej, film Gibsona prawdopodobnie wywoła raczej nocne koszmary, niż stanie się natchnieniem do wiary w Boga" - pisze krytyk quot;Newsweeka" David Ansen.
Uważa on, że Mel Gibson ma kompleks "sadomasochizmu i męczeństwa", co widać też w innych filmach, które reżyserował, jak "Waleczne serce" (zdobywca Oscara za najlepszy obraz roku) albo w których grał ("Okup", "Śmiercionośna broń"), równie przesyconych przemocą.
Najbardziej miażdżącą ocenę wystawia "Pasji" krytyk "New Yorkera" David Denby.
"Film, który Gibson stworzył ze swoich osobistych obsesji, jest obrzydliwą podróżą śmierci, ponurą procesją zdrady, bicia, krwi i agonii. Gibson jest tak 'zafiksowany' na biczowaniu i krzyżowaniu Chrystusa i tak mało zainteresowany duchowymi znaczeniami jego ostatnich godzin życia, że grozi to przemianą Jezusowego przesłania miłości w przesłanie nienawiści" - czytamy w artykule nowojorskiego tygodnika.
Autor sugeruje nawet w konkluzji, że przez swoją jednostronną drastyczność film może wzniecić fanatyzm religijny, który - jak pisze - "jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy".
Dobre słowa dla utworu Gibsona znajduje tylko recenzent tygodnika "Time" Richard Corliss, wyrażając uznanie reżyserowi, że "zrobił poważny, dobrze zrealizowany i przejmujący film, który promieniuje całkowitym oddaniem tematowi". Autor podziwia piękne zdjęcia, wzorowane na renesansowych obrazach Męki Pańskiej, i grę nieznanych szerzej aktorów.
I on jednak ma pretensje do reżysera za epatowanie okrucieństwem biczowania i kaźni na krzyżu. Jego zdaniem, w efekcie ograniczy to widownię "Pasji" do "prawdziwie wierzących w Boga, w dodatku z żelazną odpornością nerwową".
Podobne zastrzeżenia wyraża w "Washington Post" Ann Hornaday. Chwali ona filmowe walory dzieła, ale poza krytyką przemocy podnosi także zarzut zniekształcania historycznych ustaleń co do prawdopodobnych okoliczności ukrzyżowania. Według recenzentki, film wybiela postać Piłata i przesadnie uwydatnia rolę żydowskich faryzeuszy w skazaniu Jezusa.
Z entuzjazmem wyrażają się o "Pasji" tylko krytycy znani z konserwatywnych poglądów, jak telewizyjny recenzent Steve Medved i prawicowy publicysta Cal Thomas.
Film cieszy się wielkim powodzeniem wśród fundamentalistów chrześcijańskich, głównie protestanckich ewangelików.