Partie przy kasie - jak płacisz za konwencję PiS i nie tylko
Hollywoodzki rozmach i reżyserski profesjonalizm konwencji wyborczej PiS na 3000 ludzi w Pałacu Kultury im. Stalina w niedzielę 20 marca zaimponował mediom, a nawet niektórym politykom innych partii. Ale mniej wyborcom i podatnikom.
Paradoksalna wymowa widowiska: Prawo i Sprawiedliwość wydaje publiczne pieniądze sprawniej, niż potrafią to na przykład władze niedoinwestowanej Warszawy. W roku 2004 do skarbca PiS wpłynęło, a w roku 2005 znowu wpłynie, po jedenaście milionów złotych z budżetu państwa (dokładnie po 11 196 088 PLN rocznie).
PiS i te inne partie, które biorą pieniądze państwowe - a nie wszystkie biorą - dostają obecnie razem sześćdziesiąt milionów złotych rok w rok (dokładnie po 59 358 522 PLN), jak informuje Państwowa Komisja Wyborcza w oficjalnej tabeli "Wysokość subwencji na działalność statutową przysługujących partiom politycznym w latach 2002-2005". Ponad 1/3 tej sumy (21 989 418 PLN rocznie) idzie na spowalnianie gnicia i agonii Sojuszu Lewicy Demokratycznej, "cieszącego się" jednocyfrowym poparciem elektoratu. A przecież wątpliwości moralne co do eutanazji dotyczą tylko osób fizycznych, nie prawnych!
Samoobrona doi nas o połowę łagodniej od SLD (11 546 617 PLN rocznie). Gdy ksiądz Rydzyk gniewa się na LPR, partii tej zostaje na pocieszenie prawie dziewięć milionów złotych kieszonkowego (8 612 250 PLN rocznie).
Skąd bierze się młodzieńczy wigor Partii Demokratycznej? Reanimacja Unii Wolności w wyborach do Parlamentu Europejskiego udała się za cztery miliony (4 040 740 PLN) państwowej subwencji za rok 2004, więc reinkarnacja ma szansę dzięki kolejnym czterem milionom, należnym w roku wyborów do Sejmu i Senatu RP. Premier Belka i wicepremier Hausner na finansach publicznych znają się niewątpliwie.
Pamięć o Krajowej Partii Emerytów i Rencistów zaginęła wszędzie z wyjątkiem komputerów rządowych, które wciąż przekazują jej dwumilionową odprawę (1 973 409 PLN rocznie). Partia Ludowo-Demokratyczna przejdzie do historii za jeden wyczyn: chociaż nie doceniona przez opinię publiczną, zdążyła w 2004 roku skonsumować pół miliona naszych pieniędzy (422 873 PLN) przed rozpłynięciem się w politycznym niebycie. Decyzją PKW odstawione od państwowej kasy są dziś też Polskie Stronnictwo Ludowe, Unia Pracy i Stronnictwo Demokratyczne, bo nie przedstawiły akceptowalnych sprawozdań finansowych.
Platforma Obywatelska jako jedyna zrezygnowała z subwencji państwowej, a miałaby prawo do drugiej co do wielkości po SLD. Nie przeszkadza to Platformie wygrywać sondaże przedwyborcze. W polskiej polityce pieniądze szczęścia nie dają.
Grzegorz Kostrzewa - Zorbas