Parlament Europejski za całkowitym zakazem klonowania zwierząt w UE
Po emocjonalnej debacie Parlament Europejski zagłosował za szerokim i stałym zakazem klonowania zwierząt na terenie UE w celu produkcji żywności oraz za zakazem importu nie tylko klonów i ich potomków, ale także wszelkich produktów takiego pochodzenia.
08.09.2015 | aktual.: 08.09.2015 15:13
Stanowisko to poparło 529 europosłów, 57 wstrzymało się, a 120 zagłosowało przeciw raportowi, który przygotowały wspólnie dwie komisje parlamentarne: rolna oraz zdrowia i ochrony środowiska.
Tym samym europosłowie sprzeciwili się propozycji KE z grudnia 2013 roku, która ograniczała zakaz klonowania do bydła, świń, owiec, kóz i koni oraz zezwalała na import potomków klonów i produktów żywnościowych od nich pochodzących, takich jak mięso czy mleko, na terenie UE. Komisja proponowała, by zakaz obowiązywał przez pięć lat.
Już podczas wspólnego głosowania komisji rolnej i ochrony środowiska, które odbyło się w czerwcu, sprawozdawczynie Giulia Moi (Włochy, Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej) i Renate Sommer (Niemcy, Europejska Partia Ludowa) zastrzegły, że będą twardo bronić stanowiska PE podczas przyszłych trójstronnych negocjacji z Komisją oraz Radą Europejską.
Uznały, że proponowane zaostrzenie zakazu klonowania zwierząt jest zgodne z wolą mieszkańców UE, którzy w znakomitej większości sprzeciwią się stosowaniu tej techniki do produkcji żywności.
- Chcemy zakazu klonowania zwierząt w Unii, dopóki nie pojawi się dowód naukowy, że technika ta jest w stu procentach bezpieczna - oznajmiła Moi po głosowaniu w komisjach.
Stanowisko to powtórzyła podczas debaty plenarnej przed głosowaniem. - Nie chcemy być królikami doświadczalnymi! Nie chcemy kłaść na szali naszej przyszłości, zdrowia naszych dzieci i kolejnych pokoleń - dodała, podkreślając też znaczenie "cierpienia zwierząt, które poddawane są klonowaniu".
Według Eurobarometru z października 2010 r. 57 proc. mieszkańców UE jest zdania, że dla nich samych i ich rodzin klonowanie zwierząt dla celów żywnościowych "nie jest dobre". 27 proc. jest przeciwnego zdania. Ponadto niespełna dwie trzecie Europejczyków (64 proc.) nie zgadza się z opinią, że klonowanie jest bezpieczne dla przyszłych pokoleń. Jedynie 12 proc. podziela to zdanie.
Tymczasem po przeprowadzeniu kilku analiz w latach 2008-12 Europejska Agencja Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) uznała, że pod względem bezpieczeństwa nie ma różnicy, czy np. mleko i mięso pochodzi od sklonowanych czy konwencjonalnie rozmnażanych zwierząt.
Większość europosłów, opowiadając się za zachowaniem szczególnej ostrożności w sprawie klonowania, powołuje się jednak na względy etyczne i moralne oraz sprzeciw wobec sztucznych metod rozmnażania zwierząt. - Przyszłość rolnictwa w UE powinna opierać się na naturalnych metodach. Powinniśmy bronić naturalnych metod - zaapelował eurodeputowany Janusz Wojciechowski (PiS).
Nie wszyscy europosłowie są jednak przekonani o słuszności pełnego zakazu klonowania. Julie Girling z Wielkiej Brytanii (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) zastrzegała, że poprze poprawki do raportu, które zgodnie z propozycją Komisji, ograniczają w czasie stosowanie zakazu. Jej stanowisko poparła belgijska eurodeputowna Frederique Ries (Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy), sugerując, że autorki raportu poszły za daleko, proponując nieograniczony w czasie zakaz.
Brytyjczyk Stuart Agnew (Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej) podał w wątpliwość potrzebę wprowadzania zakazu klonowania na poziomie unijnym. Uznał, że konsumenci w krajach UE "sami potrafią zdecydować, co jeść". Podkreślił, że klonowanie dla celów produkcji żywności nie ma "na razie" przyszłości ze względu na ogromne koszty i znaczny odsetek śmiertelności zwierząt rozmnażanych tą techniką.
Mimo krytyki unijny komisarz ds. zdrowia i bezpieczeństwa żywności Vytenis Andriukaitis podtrzymał stanowisko KE, uznając, że propozycje zawarte w raporcie są nie tylko nierealne, ale też bardzo kosztowne dla producentów oraz konsumentów.
Zaznaczył, że wprowadzenie postulowanego przez PE znakowania oraz etykietowania produktów pochodzących od potomków klonowanych zwierząt będzie znacznym obciążeniem biurokratycznym i finansowym. Jednocześnie nie przyniesie "prawdziwej korzyści" konsumentom, gdyż kolejne generacje klonowanych zwierząt dzięki naturalnemu poczęciu nie różnią się niczym od innych.
Aby przeforsować swoje stanowisko podczas przyszłych trójstronnych negocjacji, Parlament będzie musiał złamać też sprzeciw większości państw członkowskich.
Z przyczyn technicznych oraz ekonomicznych większość krajów zgadza się z opinią Komisji, że zakaz powinien dotyczyć jedynie zwierząt, które przyszły na świat w drodze klonowania, a nie ich potomków poczętych w naturalny sposób oraz produktów od nich pochodzących.
W innym wypadku każdy z krajów członkowskich musiałby wprowadzić specjalny system znakowania dla każdego kolejnego potomka sklonowanego zwierzęcia oraz produktów od niego pochodzących, które są już na rynku UE lub zostaną importowane z krajów, gdzie technika ta jest używana (Brazylia, Argentyna, Nowa Zelandia czy Stany Zjednoczone).
Według analizy wpływu przeprowadzonej na zlecenie KE byłoby to ogromne wyzwanie nie tylko pod względem technicznym, ale przede wszystkim ekonomicznym. Jeśli weźmiemy tylko pod uwagę bydło, koszt takiego przedsięwzięcia szacowany jest w całej Unii na kwotę 37-98 mln euro rocznie w zależności od zastosowanej metody.
Wprowadzenie specjalnego etykietowania, za czym opowiada się PE i takie kraje jak Francja, oznaczałoby kolejny dodatkowy koszt w granicach od 100 do 13 tys. euro na producenta, w zależności od wymagań.
To właśnie brak kompromisu co do etykietowania doprowadził do zerwania w 2011 r. mocno zaawansowanych trójstronnych negocjacji w sprawie poprzedniej propozycji KE dotyczących klonowania. Mimo silnych nacisków PE kraje członkowskie nie zgodziły się na wprowadzenie wymogu etykietowania mięsa wołowego pochodzącego od potomków klonów.
- Wprowadzenie sytemu znakowania i etykietowania byłoby koszmarem dla narodowych administracji oraz wielkim ciężarem ekonomicznym nie tylko dla producentów, ale też konsumentów europejskich - skomentował jeden z unijnych dyplomatów.
Komisja oraz większość krajów członkowskich obawiają się ponadto, że wprowadzenie tak daleko idących restrykcji negatywnie wpłynie na relacje handlowe z partnerami handlowymi Unii, którzy stosują klonowanie i nie mają systemu znakowania i etykietowania.
Andriukaitis odrzucił jednak zarzuty stawiane przez niektórych europosłów, że propozycja Komisji została stworzona na potrzeby toczących się rozmów z USA nad Transatlantyckim Partnerstwem w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP). "TTIP nie miał żadnego wpływu na kształt propozycji Komisji" - stanowczo stwierdził Andriukaitis.
Oczekuje się, że KE, Rada i Parlament Europejski rozpoczną trójstronne negocjacje jeszcze w tej połowie roku.