PolskaParada równości pomogła "prawdziwym mężczyznom"

Parada równości pomogła "prawdziwym mężczyznom"

Jak co roku, odbyła się w Warszawie i wielu innych miastach, parada równości. I jak co roku wzbudziła tyleż zainteresowania, co oburzenia. Czyli – w sumie - niewiele. Problem homoseksualizmu powszednieje i jedynie nieliczni politycy mają jeszcze nadzieję zbić na nim kapitał polityczny. Wśród nich wyróżnia się medialnie Jarosław Gowin, który postanowił przejąć, po premierze Marcinkiewiczu, schedę obrońcy „zdrowej i świętej rodziny”, bo jak wiadomo, rodzina, której głowa cieszy się młodą kochanką (powiedzmy: Isabelle) ma się nieźle, natomiast dwóch kochających się facetów budzi potężne obawy o zdrowe fundamenty polskiego społeczeństwa. Na straży tej prawdy poseł Gowin będzie stał do następnych wyborów, albo i dłużej.

15.06.2009 | aktual.: 15.06.2009 12:06

Dlaczego ukryta poligamia, przemoc domowa, powszechna prostytucja, kryzys, inflacja i ocieplenie klimatu są mniejszym zagrożeniem dla społeczeństwa polskiego niż związki homoseksualne? Trudno dociec. Ale może warto o to pytać naszych polityków? Tymczasem parada równości, jak co roku, pełniła rozliczne funkcje. Po pierwsze: parady równości, są ważne dla gejów, ponieważ pozwalają im odnaleźć wspólnotę, która stanowi silne wsparcie. Dla kogoś, kto czuje się prywatnie dyskryminowany parada równości dodaje siły, niezbędnej do tego, by przetrwać w społeczeństwie nietolerancyjnym i wykluczającym, jakim jesteśmy. Przetrwać i zdobyć prawa, które się należą.

Po drugie: parada gejowska jak co roku pozwoliła wielu „prawdziwym mężczyznom” odkryć problem własnej tożsamości seksualnej. Tak się bowiem składa, że po stronie protestujących jest wielu tych, dla których homoseksualizm stanowi ogromną pokusę, której chęć wyparcia jest wprost proporcjonalna do siły protestu. Trudno bowiem wyobrazić sobie heteroseksualnego mężczyznę, dla którego parada stanowiłaby motyw opuszczenia rodziny (choć niektórzy twierdzą, że taka „paradna” promocja homoseksualizmu jest niebezpieczna dla zdrowej rodziny), tak jak trudno sobie wyobrazić homoseksualnego mężczyznę, który po namowach jakiegokolwiek posła (choćby i Gowina) założyłby heteroseksualny związek. Po trzecie: jej celem było uświadomienie, że nasza społeczność składa się z typów różnorodnych, nie tylko pod względem politycznym, ale również seksualnym. To cieszy, bo nie ma nic równie okropnego jak zatęchła, błogosławiona monotonia: PO-PiS, PiS-PO, lub: mąż, żona, kochanka.

Po czwarte. Jesteśmy społeczeństwem homogenicznym, nie mamy migracji, nie znamy żadnych „obcych”, a więc gej, najwyraźniej „nasz” – polski, może stanowić medium, dzięki któremu możemy oswoić „obcość” nie tylko seksualną ale religijną, etniczną czy kulturową, która zapewne niedługo wedrze się do naszego kraju. W Polsce tolerancja jest ciągle mitem, którego nikt nie próbuje sprowadzić do poziomu codziennego doświadczenia. A warto to robić. I parada jest dobra okazją do tego.

Po piąte. Każda publiczna aktywność jest lepsza niż prywatna bierność. Lepiej wyjść na ulice i manifestować swoje antypatie i sympatie, niż siedzieć w domu i narzekać na wszystko i wszystkich. Nie zapominając wszelako, że system, który na tę aktywność pozwala nazywa się demokracją, a demokracja to ustrój, który w równym stopniu respektuje zasady wolności, co równości. I to nie tylko dla Marcinkiewicza, Isabelle i posła Gowina, ale również dla tych, którzy ich wyobrażeń o równości i szczęściu nie podzielają.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (569)