Papież wróci do szpitala?
Łzy Ojca Świętego, przejmujący ból na jego twarzy i słowa błogosławieństwa, których dręczony chorobą papież mimo potwornych wysiłków nie zdołał wymówić - tak smutnej Wielkanocy jeszcze nie było w Watykanie.
29.03.2005 | aktual.: 29.03.2005 16:23
Po raz pierwszy papież nie złożył wiernym wielkanocnych życzeń w kilkudziesięciu językach. Po raz pierwszy nie wypowiedział błogosławieństwa "Urbi et Orbi". I po raz pierwszy nie wziął w Wielki Piątek udziału w Drodze Krzyżowej w rzymskim Koloseum. Tych dramatycznych świąt w Watykanie nie da się zapomnieć.
Jak ciężko chory jest nasz papież? Niestety, wieści nie są najlepsze. - Bardzo poważnie rozważana jest możliwość ponownego leczenia szpitalnego - mówi nam lekarz z otoczenia papieża. Kiedy? W ciągu paru dni. Ale najpierw, jak się dowiedzieliśmy, prywatny lekarz Ojca Świętego, Renato Buzzonetti, chce zwołać międzynarodowe konsylium lekarskie. Kilkunastu specjalistów z całego świata, którzy brali udział w operacjach papieża albo opiekowali się nim w czasie pielgrzymek, miałoby podjąć decyzję o metodach dalszego leczenia. W tym celu szykowana jest specjalna telekonferencja.
Gdy w niedzielę Ojciec Święty pojawił się w oknie swego apartamentu, na moment odżyła nadzieja w sercach milionów katolików na świecie. Papież miał przed sobą mikrofon i tekst, który - jak się wydawało - za chwilę wygłosi. Ale Ojciec Święty siedział w posępnym milczeniu, a jego wielkanocne orędzie odczytał kardynał Angelo Sodano. Papież wodził tylko wzrokiem za tekstem orędzia, potakiwał głową i co rusz zasłaniał rękami twarz, na której malowało się piętno potwornego cierpienia.
Gdy kardynał Sodano skończył lekturę orędzia, na placu zapanowało milczenie. Wszyscy nerwowo wyczekiwali na słowa papieża. I na błogosławieństwo "Miastu i Światu", które tylko on może wypowiedzieć. Ale zamiast zmęczonego głosu Ojca Świętego, jaki znamy, dały się słyszeć tylko głuche dźwięki. Nerwowe napięcie na twarzy, grymas bólu, ciężki oddech, potworny problem z nabraniem powietrza, łzy... - ten dramatyczny moment zapamiętają wszyscy. W pewnej chwili papież mocno się zakrztusił. A głośniki rozniosły po placu przerażający świst powietrza wychodzącego przez rurkę umieszczoną w tchawicy Ojca Świętego.
Na Placu św. Piotra rozległ się szloch wiernych. Ktoś w końcu odsunął papieżowi mikrofon. I Ojciec Święty tylko gestem drżącej ręki pobłogosławił katolików na całym świecie.
Wczoraj okno w papieskich apartamentach znów było zamknięte na głucho. Ojciec Święty po raz pierwszy w historii pontyfikatu nie odmówił w obecności wiernych modlitwy "Regina coeli".
"Nie ma siły, by przemówić" - wypowiedz prof. Henryka Skarżyńskiego (51 l.), otolaryngologa:
Wszystko wskazuje na to, że papież ma zbyt słabe mięśnie krtani i mięśnie oddechowe. To właśnie te mięśnie poruszają krtań, gdy chcemy oddychać i gdy mówimy. Skąd to osłabienie? To skutek wycieńczenia i choroby Parkinsona, na którą Ojciec Święty cierpi przecież od lat.
Tomasz Pompowski