Państwo Islamskie w odwrocie? Zła passa dżihadystów
Źle się dzieje w Państwie Islamskim. W ciągu ostatnich kilku tygodni, "kalifat" stracił ważne miasto, pola naftowe będące głównym źródłem swoich dochodów, a jego lider Abu Bakr al Bagdadi został poważnie ranny. Nie należy jednak spodziewać się szybkiej klęski organizacji - twierdzi Marcin Rękawek, analityk PISM.
24.04.2015 | aktual.: 24.04.2015 18:32
Od kilkunastu dni bojownicy Państwa Islamskiego prowadzą krwawą ofensywę na Bajdżi, 200-tysięczne miasto w północnym Iraku i główne centrum przemysłu naftowego w tym kraju. Jednak mimo że atak dżihadystów okazał się - przynajmniej na początku - umiarkowanym sukcesem (bojownikom udało się zająć część miasta), to wbrew pozorom ofensywa ta może być nie tyle przejawem siły, co poważnych problemów i rosnącej desperacji.
W poszukiwaniu straconych dochodów
Cel ataku terrorystów nie jest przypadkowy. W Bajdżi znajduje się największa rafineria naftowa w Iraku, zdolna do przetwarzania 300 tysięcy baryłek surowca dziennie. To o tyle ważne, że Państwo Islamskie zostało w ostatnim czasie pozbawione dostępu do zasobów ropy naftowej - czyli towaru, na którym w dużej mierze opierał się gigantyczny budżet organizacji. Według informacji niemieckiego wywiadu BND, za sprawą niedawnej ofensywy armii irackiej i szyickich milicji na Tikrit, dżihadyści stracili kontrolę nie tylko nad symbolicznie i strategicznie ważnym miastem (Tikrit to rodzinne miasto Saddama Husajna oraz miejsce urodzenia Saladyna, legendarnego pogromcy krzyżowców, do którego porównywany jest lider ISIS)
, ale też nad prawie wszystkimi polami naftowymi, które były pod ich władaniem w Iraku. W rezultacie, ich możliwości handlu surowcem - a co za tym idzie także i utrzymania swojej działalności i struktur na podbitych terytoriach - zostały mocno ograniczone.
Problemy finansowe nie są jedynymi słabościami Państwa Islamskiego, które obnażył obecny atak na Bajdżi. Owszem, ofensywa okazała się początkowo udana, bo w pierwszych jej dniach dżihadyści zdobyli część miasta, w tym kluczową rafinerię. Ale już kilka dni potem Irakijczycy odzyskali większość terytoriów, z rafinerią włącznie. Przy okazji okazało się, że rzucone przez ISIS siły mogą pochodzić z głębokich rezerw bojowników. Jedną z licznych ofiar ataku na irackie miasto był bowiem Ilias Denijew, młody dżihadysta należący do czeczeńskiej frakcji bojowników. Denijew był dość znaną postacią wśród czeczeńskich radykałów - jednak nie z walki na polu bitwy, ale w cyberprzestrzeni - był nazywany "medialnym mudżahedinem" i prowadził jeden z internetowych portali. Co więcej, grupa Czeczenów, do której należał nie angażowała się jak dotąd walki w Iraku, będąc cały czas zaangażowana w bitwy na syryjskim froncie. Według niektórych analityków może to oznaczać, że dżihadystom zaczyna brakować bojowników. To tym ważniejsze,
że lada chwila ruszyć ma długo zapowiadana ofensywa armii irackiej na Mosul, największe i najważniejsze miasto znajdujące się pod kontrolą Państwa Islamskiego.
Do tej listy kłopotów doliczyć można jeszcze jeden, nie mniej poważny. Według doniesień dziennika "Guardian", w wyniku amerykańskiego nalotu bombowego na Mosul ciężko ranny został Abu Bakr al-Baghdadi, lider grupy, który w zeszłym roku został ogłoszony kalifem - następcą proroka i przywódcą wszystkich muzułmanów. Według informacji podawanych przez władze Iraku, Bagdadi jest obecnie niezdolny do sprawowania władzy, a kontrolę nad Państwem Islamskim sprawuje obecnie jego następca Abu Ala Afri.
Porażka, ale nie kryzys
Czy ta czarna seria może zwiastować zmierzch najpotężniejszej obecnie organizacji terrorystycznej? Zdaniem Marcina Rękawka, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, nie można na to liczyć.
- Na pewno można mówić o serii porażek i ciosów dla tej struktury, natomiast nie mówiłbym tu o kryzysie. W kryzysie ta organizacja była w 2010 roku, kiedy jednego dnia straciła dwie najważniejsze osoby i 30 z 40 osób kadry dowódczej - mówi ekspert w rozmowie z WP. - Wtedy też wszystkim się wydawało, że to będzie ich koniec. Tymczasem Państwo Islamskie ma niesamowite zdolności do przetrwania - dodaje.
Rękawek wskazuje przy tym na rolę, jaką odegrali w rozwoju ISIS członkowie innej organizacji, uznawanej do niedawna za zlikwidowaną - partii Baas Saddama Husajna. To dzięki ich pomocy Państwu Islamskiemu udało się na okupowanych terytoriach zbudować zręby struktur quasi-państwowych. A właśnie ustanowienie kalifatu uczyniło Państwo Islamskie tak popularną i silną grupą. Problem w tym, że teraz, w obliczu problemów finansowych, zbudowane struktury mogą być trudne do utrzymania. Ale nie muszą. - Musimy pamiętać, że państwowość w tym regionie nie oznacza tego co w Europie. Szczególnie w rejonach pustynnych i wiejskich kontrola i poziom usług państwa zawsze były słabe. Dlatego Państwo Islamskie mówi wprost, że to, co oferuje mieszkańcom nie różni się zbytnio od tego, co oferował wcześniej Bagdad czy Damaszek - mówi Rękawek.
Najlepsze i najgorsze czasy przed nimi
Zdaniem analityka, porażki takie jak utrata Mosulu, a nawet utrata terytoriów nie będą oznaczać całkowitej klęski organizacji. Wskazuje przy tym na wielką "elastyczność" hierarchii grupy i jej zdolność do odbudowy, co pokazały kryzysowe lata 2007-2010. Jeszcze większym atutem dżihadystów w tej kwestii jest jednak co innego: lansowana przez nich apokaliptyczna ideologia, która przygotowuje grupę na czasy kryzysów i klęski. ISIS jest bowiem ruchem milenarystycznym, a swoje przesłanie opiera na jednym z przypisywanych Mahometowi proroctw dotyczących końca świata. Początkiem nadejścia tego końca miało być ustanowienie nowego kalifatu. Wedle przepowiedni, kalifat ma się rozrastać do czasu inwazji armii "Rzymu" (chodzi tu o świat zachodni). Państwo Islamskie dozna wtedy serii klęsk i opuści je wielu bojowników i wyznawców, aż do decydującej bitwy w wiosce Dabik w północnej Syrii, gdzie rozegrać ma się ostateczna, apokaliptyczna bitwa.
- Oni wyznają zasadę, że ich najlepsze, ale i najgorsze dni są jeszcze przed nimi. Jeśli odnoszą porażki mogą usprawiedliwić je jako realizację proroctwa - mówi Rękawek. - Dlatego spodziewam się, że Państwo Islamskie nie zejdzie ze sceny jeszcze przez bardzo długi czas.
Zobacz również: Sukces ofensywy przeciw Państwu Islamskiemu