PolskaPanie Prezydencie, rozczarował mnie Pan

Panie Prezydencie, rozczarował mnie Pan

Szanowny Panie Prezydencie!

Minęło już kilka miesięcy od Pańskiej wygranej w wyborach na najwyższy urząd w państwie. Ciężkie zimowe miesiące obfitowały w wydarzenia w polityce. Mamy za sobą ogromną tragedię w Katowicach. Za chwilę rozpoczną się obchody rocznicy śmierci papieża Jana Pawła II. Przez ten cały okres bacznie przyglądałem się Pańskiemu działaniu. Nie głosowałem na Pana, więc moja rezerwa do Pańskiej osoby miała swoje głębokie uzasadnienie. Ale, szanując prawa demokracji, zaakceptowałem wybór większości i chciałem życzyć Panu pomyślności na jakże odpowiedzialnym stanowisku.

31.03.2006 | aktual.: 31.03.2006 13:28

Z przykrością oceniam Pańskie urzędowanie jako czas zastoju w polskiej polityce. Prezydent pełni funkcję reprezentacyjną na arenie międzynarodowej, ale na tym polu sprawdza się Pan słabo. Polityka XXI wieku stawia przed rządzącymi nowe wyzwania. To nie czas dostojnych przemówień i napuszonego stylu. Skuteczni są dyplomaci umiejętnie skracający dystans do swych kolegów z innych krajów. Medialne zwierzęta, które zaskakują partnerów śmiałymi wizjami przyszłości, potrafią dogadać się nawet z zajadłymi oponentami i nie boją się przejmować inicjatywę. Pan podczas wizyt zagranicznych sprawia wrażenia przytłoczonego ceremoniałem. Stąd rozliczne gafy i krytyczne komentarze w zagranicznej prasie. Czy 61 lat po wojnie jadąc do Niemiec musiał Pan podkreślać stanowczo swój żal do tego kraju? Akurat nasi sąsiedzi zza Odry mieli odwagę prosić o przebaczenie za wojnę i nie uciekają od odpowiedzialności. Osoby pokroju Eriki Steinbach znane są bardziej w Polsce niż wśród samych Niemców. Może warto wykorzystać sympatię, jaką
ma dla nas nowa Pani Kanclerz Republiki Federalne Angela Merkel i po raz pierwszy porozmawiać o gospodarce? Może to Pan będzie miał w historii swoje miejsce jako ten, który zamknął bolesny rozdział stosunków polsko-niemieckich i zapoczątkował współpracę między naszymi narodami? Ale Pan woli podkreślać w wywiadach dumę z faktu braku przyjaciół wśród Niemców.

W kampanii wyborczej obiecywał Pan pierwszą wizytę zagraniczną w Waszyngtonie. Pańskie poglądy są dość zbieżne z poglądami obecnego prezydenta USA, więc istnieje szansa na sprawne i prowadzone w dobrym klimacie rozmowy polityczne. Niestety, Pan wolał najpierw ucałować pierścień nowego papieża. Wbrew zasadom dyplomacji oddał Pan hołd przywódcy innego państwa. Wiem że dla katolików postać papieża jest szczególnie ważna. Obdarzają ją najwyższym szacunkiem i taka forma powitania uznana jest za coś normalnego. Jednak nie pojechał Pan do Watykanu jako obywatel Lech Kaczyński, lecz jako Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej. I jako taki musi Pan reprezentować majestat naszego kraju. Bez poddańczych gestów. Gestów, które tak Pana oburzały za czasów PRL-u, gdy w Moskwie ochoczo wykonywały je kolejne ekipy partyjne.

Ważną rolą prezydenta jest także sprawowanie pieczy nad polityką krajową. Najwyższy urząd w państwie ma być ostoją demokracji, czymś ponad doraźne gierki polityczne harcowników sejmowych. Ogólnie znane są Pańskie sympatie polityczne, trudno też wymagać żeby ostentacyjnie odciął się Pan od kontaktu ze swoim bratem – prezesem partii rządzącej. Jednak opowiadanie się w debacie publicznej po jednej ze stron, przy jednoczesnym obwinianiu drugiej, nie przysparza powagi Pana urzędowi. Prezydent jako prawdziwy Mąż Stanu powinien stabilizować scenę polityczną, a nie pogłębiać istniejące w niej podziały. Czy naprawdę przyjmuje Pan punkt widzenia tylko jednej ze stron? Uczciwie powiedziawszy to wszyscy politycy popełnili masę błędów. I PiS, i Platforma wykazały skrajną nieodpowiedzialność w procesie tworzenia i ostatecznie zaniechania koalicji rządowej. Nie ma tu złych i dobrych, są niepoważni politycy z każdej strony sali sejmowej. Ale dla Pana, co pokazało zdumiewające orędzie o nierozwiązywaniu parlamentu, wyraźnie
partia macierzysta ma rację.

Powodem wielu konfliktów i, jak się domyślam, irytacji z Pana strony są kontakty z mediami. Oburza się Pan na złośliwości ze strony dziennikarzy, na ich zbyt dociekliwe pytania i rzekomy brak szacunku dla Pana osoby. Ale to Pan wiele tygodni po wyborze nie pojawiał się publicznie. To Pan wyraźnie unika wystąpień, wysyłając wszędzie urzędników kancelaryjnych z lakonicznymi wypowiedziami. Pan przerywa wywiady i każdą krytykę traktuje jak osobistą zniewagę inspirowaną przez wiadome służby i układy. Panie Prezydencie, tak się nie da funkcjonować przez następne 4 i pół roku! Proszę o ciut więcej dystansu do siebie. Wiem że ma Pan ogromny temperament polityczny, ale na tym stanowisku w cenie jest rozwaga i spokój. Proszę też nie uprzedzać się do przywódców innych państw przez sam fakt ich należenia do tego czy innego narodu. Piszę te wszystkie uwagi, bo w końcu chodzi tylko o jedno. By nasz kraj rozwijał się i był postrzegany jako silny gracz na arenie międzynarodowej. Od Pana osoby, Panie Prezydencie, wiele tu
zależy.

Z wyrazami szacunku,

Arkadiusz Szwabowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)