"Pan Tadeusz" po koreańsku
,,Lituania nayi czogu gijo czal i sonnunia noryl irosylte piroso noei sodżun haml al su itani” - tak po koreańsku brzmi fonetyczny zapis pierwszych strof inwokacji ,,Pana Tadeusza”. Autorzy tłumaczenia prezentują w Wielkopolsce przekład epopei Adama Mickiewicza.
24.11.2005 | aktual.: 24.11.2005 09:25
W poniedziałek spotkali się ze studentami polonistyki, wczoraj egzemplarz ,,Pana Tadeusza” przekazali muzeum Adama Mickiewicza w Śmiłowie. Koreańczycy, którzy przetłumaczyli najważniejszą polską lekturę, goszczą w tym tygodniu w Wielkopolsce.
Polska jak Korea
Pomysł przetłumaczenia ,,Pana Tadeusza” na język koreański narodził się podczas polsko-koreańskiej konferencji w Jarocinie. Przez ponad trzy lata czterech polonistów z Uniwersytetu Hanakuk w Seulu tłumaczyło 12 ksiąg polskiego klasyka romantyzmu. Dziś dwóch tłumaczy opowiada o trudach, towarzyszących przekładowi działa Adama Mickiewicza. Profesorowie Cheong Byung Kwon i Oh Kyong Geum specjalizują się w literaturze polskiej. Obaj doktoryzowali się w Polsce, a karierę naukową poświęcili badaniom naszych dzieł literackich.
Oh Kyong Geum jest obecnie na kontrakcie naukowym na UAM w Poznaniu. Obaj mają na swoim koncie wiele przekładów. Zgodnie twierdzą, że romantyzm jest najważniejszą polską epoką literacką, a ,,Pana Tadeusza” trzeba przeczytać, by poznać polską mentalność i tradycję.
Co interesującego może znaleźć Koreańczyk w lekturze ,,Pana Tadeusza”? - Wspólna dla naszych krajów jest tradycja walki o niepodległość - uważa prof. Cheong. Podobne doświadczenia historyczne ułatwiają zrozumienie, ale nie przekład romantycznej epopei. Każdy z tłumaczy zajął się przekładem kilku ksiąg. Prof. Cheongowi przypadły w udziale trzy pierwsze części. - Ciągle zmieniałem wersje tłumaczenia - wspomina Cheong. - Pytałem kolegów, jak to brzmi, a potem zmieniałem poszczególne fragmenty. ,,Pan Tadeusz” jest napisany językiem archaicznym, częściowo niezrozumiałym nawet dla współczesnych Polaków. Jak więc wytłumaczyć Azjacie, co to jest ,,Ostatni zajazd na Litwie”? - W przypisach wyjaśnialiśmy fragmenty, których nie da się przetłumaczyć - mówi prof. Cheong.
Rydz po koreańsku
Najwięcej kłopotów sprawił tłumaczom epilog, który jest kluczem do zrozumienia dzieła. Nieoczekiwaną przeszkodą okazały się też nazwy roślin oraz grzybów, które w Korei po prostu nie występują. - Niektóre nazwy pominęliśmy w tłumaczeniu, dla niektórych znaleźliśmy najbliższe odpowiedniki - wyjaśnia prof. Oh. - Wystarczyło, że grzyby są podobne kształtem. Trudności było oczywiście więcej. Wyrazem ,,dzięcielina”, który w obecnej polszczyźnie oznacza ,,koniczynę” Koreańczycy przetłumaczyli, posługując się kilkunastotomowym Słownikiem Adama Mickiewicza. Po koreańsku koniczyna znaczy ,,zajęcze ziele”.
Marcin Rogoziński