PolskaPałubicki: pomysł, aby IPN sprawdzał oświadczenia - nieporozumieniem

Pałubicki: pomysł, aby IPN sprawdzał oświadczenia - nieporozumieniem

Prezydencka propozycja powierzenia
Instytutowi Pamięci Narodowej funkcji sprawdzania oświadczeń
lustracyjnych to "nieporozumienie" - uważa Janusz Pałubicki,
koordynator ds. służb specjalnych w rządzie Jerzego Buzka i
współautor obowiązującej dotąd ustawy o IPN.

13.11.2006 | aktual.: 13.11.2006 20:31

Lech Kaczyński podpisał ustawę wprowadzającą nowe zasady lustracji. Na jej mocy badane dotychczas przez RIP i Sąd Lustracyjny oświadczenia lustracyjne osób publicznych byłyby zastąpione zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL na temat lustrowanych, które zaskarżano by do sądów cywilnych. Urząd RIP i Sąd Lustracyjny będą zlikwidowane.

Zarazem prezydent zapowiedział nowelizację podpisanej ustawy, w której przewiduje się powrót oświadczeń lustracyjnych, które badałby w trybie karnym odrębny czwarty pion w IPN. IPN wnosiłby oskarżenie o kłamstwo w oświadczeniu lustracyjnej danej osoby do Sądu Okręgowego, od którego wyroku można by apelować do Sądu Apelacyjnego; w obu sądach orzekałoby trzech zawodowych sędziów. W nowelizacji utrzymano by też sankcję 10 lat zakazu pełnienia stanowisk publicznych dla "kłamców lustracyjnych".

Zgadzam się z prezydentem, że wielka liczba zaświadczeń, które miałby wydawać IPN, groziłaby niewydolnością Instytutu, ale poradzić sobie z tym można byłoby zwiększeniem środków na strukturę wydającą zaświadczenia- powiedział Pałubicki. Dodał, że taka nowa funkcja IPN oznaczałaby przesunięcie uwagi jego prokuratorów na "sprawy bieżące, a IPN powołano do badania historii".

Pałubicki uważa, że procedura cywilna wystarczająco broniła praw osób posądzonych o związki ze służbami specjalnymi PRL, a likwidacja Sądu Lustracyjnego i rezygnacja z oświadczeń lustracyjnych była uzasadniona.

Najbardziej Pałubickiemu brakuje w nowej ustawie statusu pokrzywdzonego. Ofiary PRL tracą jedyny wyróżnik dający im satysfakcję -oświadczył.

Według Pałubickiego, nie ma ryzyka, by w masie osobowych źródeł informacji mogli zagubić się prawdziwi agenci. Przyznał, że "jest moralna, a czasem i materialna różnica między tajnym współpracownikiem a osobą, która udzielała informacji SB z racji swych obowiązków". Podkreślił zarazem, że np. "kontakt służbowy" był przez SB rejestrowany jako ozi tylko wtedy, gdy "dostarczał istotnych informacji".

Źródło artykułu:PAP
ustawaprezydentJarosław Kaczyński
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)