Palestyńczycy w Iraku; spod parasola władzy pod namiot
Na ogromnym pudle wentylatora stoją buteleczki
i pudelka z lekarstwami; na dywanie i poduszce śpi
czteromiesięczna Miriam. Pod telewizorem stoją misy, z których
podjada czteroletni Aje, a obok bawią się siedmioletni Hanni i
dziesięcioletni Alid. Ich starsza siostra Roa i matka Suha Subwi
siedzą na ławie, jedynym meblu w dwóch połączonych namiotach.
Tak w obozie "Hajfa", dawnym klubie sportowym w Bagdadzie,
mieszkają Palestyńczycy pozbawieni w Iraku mieszkań.
22.08.2003 | aktual.: 22.08.2003 13:43
Halif Jusif Musa był przed ostatnią wojną malarzem pokojowym; teraz nie ma pracy. On i jego rodzina zostali wyrzuceni z mieszkania, podobnie jak 325 rodzin, żyjących teraz w namiotach w obozie.
Musa miał kłopoty już przed wojną, ponieważ zalegał z czynszem, władza jednak nie pozwalała eksmitować jego rodziny. Takimi względami cieszyło się wielu Palestyńczyków. "Teraz jest nowy rząd, ale nie ma policji i wyrzucili nas pod groźbą śmierci" - mówi.
W innym namiocie siedzi Dżamal Ahmed, z zawodu kierowca. Teraz, jak wszyscy w obozie, jest bezrobotny. Obok jego żony siedzą dwaj kuzyni i syn jednego z nich, Ali Jusuf, który ukończył cztery klasy, ale tej jesieni nie pójdzie do szkoły. Rodzina tłumaczy, że szkoła, tak jak dom, z których ich wypędzono, jest na drugim końcu miasta, za daleko.
Na regale stoją zakurzone puchary niegdysiejszego klubu sportowego, na szybkach wyblakle nalepki z Arafatem.
"Palestyńczycy przyjeżdżali do Iraku od 1948 roku, potem państwo wynajmowało dla nich mieszkania, płacąc ustaloną niską stawkę. Po pierwszej wojnie w Zatoce czynsze poszły w górę, państwo płaciło wciąż tyle samo, ale Palestyńczycy nie dopłacali. Właściciele domów wytaczali sprawy w sądach, mimo to nie mogli wyrzucać palestyńskich lokatorów" - opowiada kierownik obozu Abd al Salam Jusuf.
Zmieniło się to po ostatniej wojnie. Kiedy Palestyńczycy zostali bez opieki państwa, właściciele mieszkań zaczęli ich wyrzucać. Obóz powstał pod koniec kwietnia, kiedy Bagdad był już zajęty przez Amerykanów. Namioty i generatory prądu dały Czerwony Krzyż, Czerwony Półksiężyc i UNHCR. Także od organizacji humanitarnych pochodzą paliwo do agregatów i lekarstwa.
Leków brakuje, a choroby trapią mieszkańców namiotów. Trudno utrzymać należytą czystość - tłumaczy Halif Jusif Musa - stąd schorzenia skóry, do tego grypa, a u Miriam zapalenie płuc.
Koło południa mało kto wychodzi z namiotu; z jednego wygląda zaciekawiony malec, przy innym kobieta zmywa naczynia. Kierownik oczekuje, że nowe władze dostarczą lekarstw i pomogą znaleźć mieszkania. Niektórzy Irakijczycy nie kryją satysfakcji z odmiany losu tych, którzy niegdyś cieszyli się przywilejami. Są tacy, co twierdzą, że Palestyńczycy mogliby mieszkać w normalnych mieszkaniach, ale wolą koczować w namiotach, aby świat litował się nad nimi i dawał pomoc jako uchodźcom. (iza)