Palący rodzice mogą zabić dziecko
Niemal dziewięć na dziesięć matek, których
dzieci zmarły z powodu śmierci łóżeczkowej, paliło w czasie ciąży,
ale palenie po porodzie w obecności dziecka jeszcze zwiększa
ryzyko - informuje pismo "Early human development".
Zespół nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS)
jest najważniejszą przyczyną nieoczekiwanego zgonu niemowląt w wieku od tygodnia do roku. Wciąż jednak nie wiadomo, co naprawdę go powoduje. Wiadomo tylko, że spotyka niemowlęta na całym świecie, głównie chłopców, częściej w rodzinach o niskim statusie socjoekonomicznym. Niemal wszystkie zgony następują podczas snu dziecka.
Naukowcy z Bristol University nie tylko potwierdzili wcześniejsze prace, które dowodziły, że palenie podczas ciąży zwiększa zagrożenie dla dzieci. Okazało się także, że ryzyko rosło wprost proporcjonalnie wraz z każdą godziną narażenia dziecka na bierne palenie po urodzeniu. Dzieci mające kontakt z dymem tytoniowym przez osiem godzin dziennie były osiem razy bardziej narażone na śmierć łóżeczkową niż dzieci, które nigdy nie stykały się z dymem.
W ostatnich 15 latach odsetek kobiet palących w czasie ciąży spadł w Wielkiej Brytanii z 30 do 20%. Autorzy badań sugerują, że wraz z zakazem palenia w miejscach publicznych ludzie częściej palą w domach, co może sprzyjać nagłym zgonom obecnych tam dzieci. Gdyby kobiety nie paliły w czasie ciąży, liczba przypadków SIDS mogłaby spaść z 300 do 120 rocznie.
Poza paleniem najczęściej wymienianą przyczyna SIDS wydaje się niewłaściwa pozycja w czasie snu - na brzuchu. Kampania edukacyjna podkreślająca korzyści z układania dzieci do snu na plecach okazała się skuteczna; zmniejszyła liczbę przypadków SIDS o połowę. Także podawanie smoczka zmniejsza niebezpieczeństwo.