Pajace futbolu


Moi piłkarze więcej czasu spędzają przed lustrem, wcierając żel we włosy, niż poświęcają się treningowi - narzekał niedawno Felix Magath, trener Bayernu Monachium. Powiedział to, gdy jego drużyna przegrała 1:4 z Bayerem Leverkusen. Polscy piłkarze ligowi nieporównanie więcej czasu spędzają przed lustrem i u fryzjera - czytamy we "Wprost".

18.10.2004 09:02

Niemcy odnoszą jednak sukcesy w Lidze Mistrzów, podczas gdy nasi co najwyżej w Lidze Mistrzów Grzebienia. Gdyby polscy piłkarze świetnie grali, nie byłoby problemu. Dla większości z nich jedynym osiągnięciem są trendy fryzury i stroje, kilogramy biżuterii oraz coraz większe tatuaże. Nie zmieniają tego dwa ostatnie zwycięstwa reprezentacji, bo odniesiono je ze słabymi przeciwnikami, a styl gry drużyny narodowej wciąż jest żałosny.

Piłkarz nie mający sukcesów na boisku, a tylko w salonach kosmetycznych, nie przypomina zawodowego sportowca, lecz pajaca. Najlepsi piłkarze świata nie tracą czasu na zaplatanie warkoczyków (vide: ligi włoska, angielska czy hiszpańska), farbowanie włosów, bywanie w salonach tatuażu czy wybieranie konfekcji, lecz trenują. A publicznie pojawiają się w eleganckich garniturach - jak słynni galacticos z Realu Madryt. Oczywiście, i na Zachodzie zdarzają się futbolowi pajace, lecz są marginesem.

Przeciążeni biżuterią

Radosławowi Majdanowi, bramkarzowi Wisły Kraków, brakuje miejsca na rękach i palcach na kolejne pierścienie, obrączki, bransolety i opaski. Coraz więcej ma też na sobie tatuaży, kolczyków, koralików i wisiorków. Można odnieść wrażenie, że równie wiele czasu jak treningi zabierają mu występy z narzeczoną - piosenkarką Dodą Elektrodą.

Pajacowanie poza boiskiem tak weszło Majdanowi w krew, że podczas meczów w prostych sytuacjach nie chwyta piłki, lecz robi parady z obrotami w powietrzu niczym łyżwiarze figurowi. Nijak ma się to do efektywności. Radosław Kałużny, były piłkarz Wisły (obecnie grzeje ławę rezerwowych w Bayerze Leverkusen), na zgrupowanie kadry przyjechał w świeżej trwałej, z kolczykami w uszach i wielkimi pierścieniami na palcach. Sił starczyło mu na 20 minut gry.

To, co wyróżnia piłkarzy z polskich klubów, to wielkie upodobanie do zmieniania fryzur. W Wiśle zawodnicy prześcigają się w wymyślaniu nowych, a liderem jest Mirosław Szymkowiak, rywalizujący z Maciejem Stolarczykiem i Maciejem Żurawskim. - Maciek lubi się uczesać absolutnie modernie. Dlatego często wymyślamy wzory według najnowszych światowych trendów. Podpatruję je na hair shows w Londynie i Paryżu - opowiada fryzjer opiekujący się Żurawskim w Studiu Fryzur Małgorzaty Babicz w krakowskich Łagiewnikach.

W warszawskiej Legii fryzurami szokował bramkarz Artur Boruc: najpierw nosił irokeza, potem czesał się na Czyngis-chana, a po przegranym meczu z Austrią Wiedeń ogolił się na łyso. Marek Saganowski pod względem fryzur pozuje na polskiego Davida Beckhama, ale zdecydowanie częściej niż Becks je zmienia. Najsłabszy technicznie obrońca Legii Wojciech Szala nazywany jest królem balejażu.

Zamiast trenować i prowadzić sportowy tryb życia, nasi ligowi piłkarze nie stronią od nocnych klubów. Piłkarzy krakowskiej Wisły często można spotkać w dyskotekach Dym lub Stalowa Magnolia. Warszawscy legioniści widywani są w Piekarni, Organzie czy Paparazzi. - Był alkohol, dyskoteki. Non stop. Nie zdarzało się, żebym wracał trzeźwy do domu - wspomina Kamil Kosowski czasy, gdy grał w Wiśle Kraków.

Jacek Kmiecik

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)