Pacjentka nie dostanie odszkodowania za nerkę
Sąd Apelacyjny w Krakowie oddalił pozew o 6 mln zł odszkodowania dla pacjentki za wyciętą bez jej zgody nerkę. Uznał, że nie było spisku lekarzy w celu pozyskania organu do transplantacji, o czym napisała w pozwie kobieta.
20.07.2004 | aktual.: 20.07.2004 19:15
Sąd Apelacyjny uznał, że operacja ratowała pacjentce życie. Dlatego uchylił wyrok sądu pierwszej instancji, przyznający pacjentce 7 tys. zł zadośćuczynienia. Jednocześnie obciążył powódkę kosztami sądowymi w wysokości ponad 12 tys. zł.
Pacjentka w pozwie podkreślała, iż trafiła do szpitala wojskowego w Krakowie chora na serce, a wyszła bez nerki. Według niej, niezwykły sposób przeprowadzenia zabiegu (ze skróceniem dwóch żeber i z wycięciem nadnercza)
, brak konsultacji z onkologiem oraz nieprzeprowadzenie podstawowych badań wskazują, iż nerka była zdrowa.
Na potwierdzenie tej tezy dołączyła wyniki badań poprzedzających jej pobyt w szpitalu i świadczących o tym, iż nie była chora na nowotwór. Powoływała się także na fakt, iż nie zachowano próbek wyciętego jej organu.
W aktach sprawy znajduje się opinia biegłych lekarzy z Akademii Medycznej we Wrocławiu, iż badana tkanka zaatakowana była nowotworem złośliwym. Zdaniem powódki jednak, próbka była nieopisana i nie pochodziła z jej nerki.
Podobnie - zdaniem pacjentki - było z dołączonym do historii choroby zdjęciem USG. Zdjęcie było nieopisane i nie posiadało identyfikatora. Kobieta uważała, że zdjęcie przedstawia albo jej zdrową nerkę, albo cudzą nerkę chorą. W toku procesu sąd uzyskał opinie radiologa, że zdjęcie odpowiada opisowi jej choroby.
Sąd Okręgowy w październiku zeszłego roku uznał, że operacja ratowała kobiecie życie i nie można mówić o spisku lekarzy. Zasądził jednak na jej rzecz 7 tys. zł, mając na uwadze fakt, że kobieta nie podpisywała zgody na operację, jedynie ogólną "blankietową" zgodę w momencie przyjmowania do szpitala na całkiem inne schorzenie. W intencji sądu, ten wyrok miał także pełnić funkcje zapobiegawczo - wychowawcze na przyszłość.
Z tym wyrokiem nie zgodzili się ani pacjentka, która podtrzymała żądanie 6 mln zł odszkodowania ani Skarb Państwa reprezentowany przez wojewodę (wojewodzie podlega szpital, w którym wykonano operację kobiety). Pełnomocnik wojewody domagał się oddalenia pozwu.
Sąd Apelacyjny po ocenie dowodów podzielił opinię Sądu Okręgowego, że operacja ratowała kobiecie życie.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego, funkcje zapobiegawczo-wychowawcze nie mogą być podstawą wyroku w procesie cywilnym. Nie mogło nią być też naruszenie dóbr osobistych poprzez ingerencję w integralność cielesną, ponieważ regulacje prawne w tej sprawie weszły w życie już po terminie operacji. Dlatego oddalił pozew.
Pacjentka, poprzednio zawsze obecna na rozprawach z mężem i córką, nie przybyła we wtorek do sądu.