Pacjent po wypadku na S1 zmarł w karetce. Ratownicy wrócili z ciałem
55-letni mężczyzna zmarł podczas transportu do szpitala. Karetka zawróciła na miejsce wypadku, gdzie ratownicy... wynieśli ciało na pobocze i je zostawili - podał TVN24. Teraz prokuratura sprawdza, czy ratownicy działali prawidłowo i czy ich zachowanie było zgodne z procedurami.
05.08.2013 | aktual.: 06.08.2013 03:18
Wszystko działo się 13 lipca na drodze S1, ale szczegóły interwencji pogotowia wypłynęły dopiero teraz. Kierowca renault megane, wiozący trzy inne osoby, zawrócił w niedozwolonym miejscu. Wpadł pod nadjeżdżającą ciężarówkę.
Na miejsce przyjechały trzy karetki. Pierwsza, na pokładzie której byli sami ratownicy, zabrała najbardziej poszkodowanego kierowcę renault do szpitala. W drodze stan mężczyzny gwałtownie się pogorszył. Ratownicy poinformowali o tym załogę innej karetki, na pokładzie której znajdował się lekarz. Resuscytacja była prowadzona aż do momentu jej przyjazdu.
Gdy druga karetka dotarła na miejsce, lekarz stwierdził zgon pacjenta. Ratownicy zawrócili i ponownie pojawili się na miejscu wypadku. Tu wyładowali ciało i - jak zastrzega w rozmowie z TVN24 Marek Jeremicz, dyrektor Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu - zostawili je w worku, służącym do transportu zwłok pod opieką policji.
Zdaniem Jeremicza, nie ma jasnych reguł postępowania w takich sytuacjach. Dodaje, że karetka jest potrzebna przede wszystkim pacjentom żywym.