Pacjenci wydają 12 miliardów na łapówki
To koszmar! Pacjenci stoją przed strasznym
wyborem: ratować życie i sięgać po ostatni grosz do kieszeni, czy
czekać na śmierć w kolejce. Płaczą i płacą łapówki! Za wszystko:
przyjęcie do specjalisty, przyspieszenie operacji, a nawet
troskliwą opiekę pielęgniarek. Do tego doprowadził bałagan służby
zdrowia - pisze "Fakt".
Co trzecia polska rodzina daje łapówki w szpitalach i przychodniach. W sumie może to być nawet 1,2 mld zł rocznie - mówi dziennikowi prof. Jacek Ruszkowski, dyrektor Centrum Zdrowia Publicznego w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania. A to ponad jedna trzecia budżetu Narodowego Funduszy Zdrowia!
Gdyby nie łapówki, niejeden szpital pozostałby bez personelu. Bo lekarze i pielęgniarki nie chcą pracować za grosze od państwa - dodaje Ruszkowski.
A za pieniądze można wszystko. Przekonał się o tym Maciej Drewnowski (nazwisko zmienione) z Bydgoszczy, który cierpał na rwę kulszową. Zwijał się z bólu. Ale w szpitalu usłyszał, że najbliższy termin badania wypada za... trzy miesiące! W życiu bym tak długo nie wytrzymał - opowiada "Faktowi". A to, co niemożliwe, okazało się całkiem łatwe. Bo za 500 zł łapówki badanie zrobiono mi tego samego dnia. Potem była wizyta u lekarza w szpitalnym gabinecie - wbrew pozorom "prywatna". Bo za badanie specjalista zainkasował 120 zł. I wziął jeszcze 150 zł - za przyspieszenie zabiegów naświetlania.
To patologia! Za to powinno się wsadzać do więzień - nie przebiera w słowach na łamach "Faktu" prof. Ruszkowski. (PAP)