OZZL zarzuca minister zdrowia nieprawdę i nadużycie
Twierdzenie minister zdrowia, że sytuacja w
polskich szpitalach po 1 stycznia będzie normalna, jest nieprawdą
i nadużyciem - uważa Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku
Zawodowego Lekarzy. Według OZZL, służby zdrowia nie można naprawić "bezkosztowo".
Minister zdrowia Ewa Kopacz oceniając w czwartek sytuację w szpitalach - w związku z wejściem w życie od 1 stycznia przepisów o 48-godzinnym tygodniu pracy lekarzy - zapewniła, że "wszystko będzie wyglądało normalnie, więc nasi pacjenci powinni czuć się bezpiecznie".
Wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk powiedział w piątek, że do końca roku blisko 100% szpitali podpisze kontrakty z regionalnymi oddziałami NFZ; co oznacza, że dyrektorzy przyjmują na siebie obowiązek zabezpieczenia ciągłości dyżurów.
W oświadczeniu OZZL podaje, że w ogromnej większości szpitali w Polsce nie został rozwiązany problem zapewnienia ciągłości pracy szpitali po 1 stycznia.
Zdaniem związkowców, w wielu szpitalach dyrektorzy próbują uporać się z tym problemem w sposób naruszający prawo, wprowadzając zmianowy system pracy bądź tzw. system równoważny (polega on na rozbiciu tygodniowej normy czasu pracy na codziennie inną liczbę godzin w pracy).
"Dyrektorzy mogą przedstawiać to jako rozwiązanie problemu, jednak w istocie jest to tylko działanie pozorne" - czytamy w oświadczeniu. OZZL już zgłosił do Państwowej Inspekcji Pracy doniesienie w tej sprawie (by wprowadzić nowy system pracy, potrzebne są konsultacje ze związkami zawodowymi działającymi w placówce - PAP).
Z informacji OZZL wynika, iż w niektórych szpitalach dyrektorzy próbują uporać się z problemem poprzez ograniczenie liczby dyżurujących lekarzy, co może prowadzić do istotnego pogorszenia bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów.
Według OZZL, nadużyciem jest próba przerzucenia odpowiedzialności za zbliżający się chaos i pogorszenie jakości opieki zdrowotnej na lekarzy.
Związkowcy z OZZL i ZZA w Rybniku (Śląskie) przesłali list do marszałka woj. śląskiego, z którego wynika, iż po 1 stycznia 2008 r. powstanie zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców regionu i pacjentów szpitala. Lekarze informują, że dyrekcja ich szpitala nie podejmuje żadnych konstruktywnych rozmów na temat zabezpieczenia pracy i w związku z tym medycy będą pracować tylko jak na ostrym dyżurze, to znaczy nie będą się odbywały żadne planowe zabiegi oraz badania diagnostyczne.
"Drastycznemu ograniczeniu ulegnie praca bloku operacyjnego, Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Nie będzie ciągłości zabezpieczenia pracy w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, izbach przyjęć oraz Dziale Pomocy Doraźnej. Z powodu braku lekarzy w Oddziale Noworodkowym istnieje realne zagrożenie ograniczenia bądź nawet wstrzymania możliwości odbywania porodów w Szpitalu. W części oddziałów z powodu braku lekarzy nie będziemy w stanie zapewnić obsady nawet na "ostro dyżurową" pracę przez miesiąc" - czytamy w liście.
Śląski OZZL podaje, że w ponad 50 (na ok. 100) szpitali trwają negocjacje z pracodawcami dotyczące warunków pracy i płacy lekarzy od 1 stycznia. Część lekarze w ogóle nie zgadza się pracować ponad 48 godzin w tygodniu, inni rozważają taką możliwość, ale jedynie pod warunkiem istotnego wzrostu ich wynagrodzenia zasadniczego, co najmniej do poziomu ok. 6200 zł i ok. 9300 zł najpóźniej w roku 2009.
Rozmowy z lekarzami prowadziła w piątek dyrekcja Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Według rzeczniczki szpitala Aleksandry Lisowskiej, medykom zaproponowany został równoważny system czasu pracy. Ostateczne ustalenia nie zapadły, a rozmowy kontynuowane będą w poniedziałek.