Otworzyli za szybko szampana? "To nie koniec wojny"
Rządy i media zdecydowały, że wojna w Libii dobiegła końca, mimo że walki trwają - pisze George Friedman na portalu ośrodka badawczego Stratfor. Sugeruje on, że świętowanie zwycięstwa jest przedwczesne, choć ostatecznie Muammar Kadafi zostanie zapewne pokonany.
30.08.2011 | aktual.: 30.08.2011 17:30
Friedman wskazuje na niespełnione oczekiwania związane z konfliktem libijskim: że Kadafi skapituluje w obliczu stojących przeciwko niemu sił i że jego własne siły porzucą go, gdy tylko zorientują się, iż wojna jest przegrana.
Siły Kadafiego wciąż zachowują kontrolę militarną nad znacznymi obszarami. W Trypolisie walki toczą się o każdy dom. Jest wiele bastionów wystarczająco umocnionych, by siły powstańców nie mogły tam wejść bez znacznego przygotowania militarnego. "Gdy schwytano Saddama Husajna, ukrywał się w dziurze w ziemi, samotny, bez armii. Kadafi wciąż walczy i rzuca wyzwania. Ta wojna jeszcze się nie skończyła" - uważa Friedman.
Autor przyznaje, że Kadafi, choć zachował dotąd spójne siły wojskowe, już nie rządzi Libią. Wyraża jednak opinię, że nie ma co oczekiwać, iż jego przeciwnicy przejmą kontrolę nad mechanizmami władzy w kilka dni po wejściu do Trypolisu, kiedy walki jeszcze trwają. Friedman zastanawia się w tym kontekście, czy powstańcy są wystarczająco spójni, by utworzyć nowy rząd, czy też należy się spodziewać nowych walk między Libijczykami, kiedy siły Kadafiego przestaną się już liczyć.
"Krótko mówiąc, wydaje się, że zbliża się porażka Kadafiego, ale jeszcze to nie nastąpiło, a zdolność jego przeciwników do rządzenia Libią jest wątpliwa" - pisze Friedman.
"Prawdopodobnie Kadafi w końcu upadnie. NATO jest potężniejsze od niego i ściągnięte zostaną wystarczające siły, żeby go obalić. Pozostaje oczywiście pytanie, czy był inny sposób na osiągnięcie tego mniejszym nakładem kosztów i z lepszym skutkiem. (...) Jeśli celem była ochrona Bengazi i obalenie Kadafiego, większe siły lub wynegocjowane odejście z gwarancjami, że nie będzie procesu w Hadze (przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym) zadziałałyby zapewne szybciej, przy mniejszej liczbie ofiar" - pisze Friedman na zakończenie.