PolskaOtrzęsiny w pracy

Otrzęsiny w pracy


Grabarza zostawia się w dole, pilotowi
wmawia awarię - robienie nowemu pracownikowi dowcipów to tradycja
stara jak świat i ciągle żywa, pisze "Metro".

13.04.2006 | aktual.: 11.03.2010 13:51

Makabryczne zabawy wymyślają pracownicy zakładów pogrzebowych. - Przyjścia nowego nie mogliśmy doczekać się przez cały weekend,zdradza jeden ze starszych pracowników. - Posadziliśmy nieboszczyków na krzesłach, bo w takiej pozie po jakimś czasie zaczynają jakby chrząkać i ulotniliśmy się pod jakimś pretekstem. Młody miał dokończyć pracę. Po paru minutach wyleciał, wrzeszcząc wniebogłosy.

Oryginalną tradycję, niemal od powstania linii lotniczych LOT, mają piloci. Kiedy za sterami zasiada niedoświadczony kolega, bez opamiętania nawijają o katastrofach. - Kiedy już się mocno zestresuje, na umówiony sygnał milkniemy, zdradza Mariusz, jeden z kapitanów. - Wtedy kapitan (nie naciska guzika radia) nadaje do wieży sygnał SOS. Udając zdenerwowanie, prosi młodego pilota, żeby szukał miejsca na awaryjne lądowanie. Najczęściej nad górami lub wodą. Kiedy zaczyna się modlić o przeżycie, zdradzamy, że to żart. Rzadko który potrafi po takim czymś wydusić z siebie choć słowo...

Czemu uwielbiamy dowcipkować z nowych w pracy? - Bo to jedna z najstarszych naszych tradycji. Świadczy o potrzebie wspólnoty, ale też i pewnego wymuszenia czy oswojenia tego, co jest inne, obce i nie należy do naszej grupy, przekonuje dr Marek Szopski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Ta tradycja ma pokazać "kotom", że dopóki przez to nie przejdą, nie zostaną przyporządkowani do swoich.

Dlatego też młodzi strażacy nie mają żalu, gdy po pierwszej akcji cała drużyna oblewa ich wodą. - Mnie przełożony kazał po pożarze wykopać dół - wspomina Kevin Aiston, najpopularniejszy w Polsce strażak. - Nie zdążyłem zauważyć, gdy nad dziurą pojawili się koledzy z sikawkami. Odkręcili prądnicę i po chwili pływałem w basenie, śmieje się. Kevin też nabiera młodzież. Wysyła ich po śrubokręt dla leworęcznych albo farbę w paski. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)