Otruł teściową rtęcią. Jest wyrok sądu
Na dożywocie skazał Sąd Okręgowy w Białymstoku 41-letniego mężczyznę oskarżonego o zabójstwo teściowej przy użyciu trującego chlorku rtęci, ale także i o inne przestępstwa wobec rodziny żony. Wyrok nie jest prawomocny.
09.06.2014 | aktual.: 09.06.2014 11:55
Proces miał charakter poszlakowy i odbywał się po raz drugi. W pierwszym zapadł wyrok 25 lat więzienia, ale w postępowaniu apelacyjnym został uchylony. Sąd odwoławczy zwrócił bowiem uwagę na niekonsekwencję w rozumowaniu sądu okręgowego, który raz uznawał łańcuch poszlak za wystarczający do przypisania oskarżonemu sprawstwa, a w innej sytuacji już nie.
Mieszkaniec jednej z podbiałostockich miejscowości oskarżony był o to, że w 2004 roku dokonał zabójstwa teściowej, wsypując jej do jedzenia - prokuratura przyjęła, że co najmniej dwukrotnie - chlorek rtęci.
Zarzuciła mu także usiłowanie, w latach 2005-2009, zabójstwa teścia oraz szwagierki, jej męża i dzieci. Oskarżony miał rozlać w ich domach kilka razy rtęć, wskutek czego domownicy byli przez dłuższy czas poddawani działaniu toksycznych oparów tej substancji, co odbiło się zwłaszcza na zdrowiu teścia.
Inne zarzuty, to m.in. wzniecenie pożarów w domach rodziny żony (przynajmniej w jednym przypadku użyto w tym celu specjalnie skonstruowanego urządzenia zapalającego) i uszkodzenie samochodu szwagrostwa.
Sąd okręgowy przyjął, że oskarżony jest odpowiedzialny za wszystkie przestępstwa, które zarzuciła mu prokuratura. Orzekł dożywocie, jako karę łączną (taka też była kara jednostkowa za zabójstwo). Skazany ma też rodzinie żony zapłacić 130 tys. zł zadośćuczynienia oraz ok. 23 tys. zł jako naprawienie szkody.
Sąd długo uzasadniał, dlaczego przyjął, iż ciąg poszlak doprowadził do oceny, że to Andrzej K. jest sprawcą wszystkich przestępstw wobec rodziny żony.
Sędzia Wiesław Żywolewski mówił, że materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje, iż z powodu swojej zaburzonej osobowości oskarżony przez wiele lat podejmował "wielorakie działania mające na celu zniszczenie" teściów i szwagrostwa, zarówno materialnie, jak i fizycznie.
- Ilość nadzwyczajnych wydarzeń, które dotknęły tę rodzinę, była znaczna i mimo nadawania tym wydarzeniom pozorów nieszczęśliwych wypadków, nie były one spowodowane działaniem siły wyższej, lecz były to wydarzenia starannie zaplanowane i zrealizowane przez oskarżonego, na co wskazuje przeprowadzone w sprawie postępowanie dowodowe - mówił w uzasadnieniu sędzia Żywolewski.
Analizując poszlaki, które w połączeniu doprowadziły sąd do oceny, że to oskarżony jest winny, sędzia Żywolewski wymienił m.in. jego osobowość, motywację polegającą na zazdrości o stosunki rodzinne i rzekomo lepsze traktowanie przez teściów ich drugiej córki i zięcia, ukrywaną niechęć wobec tej rodziny, posiadanie przedmiotów, którymi posługiwano się przy kolejnych przestępstwach, wiedzę techniczną potrzebną do skonstruowania urządzeń zapalających, zainteresowanie toksykologią (ukryta w schowku książka na ten temat), brak śladów włamań i udziału osób trzecich.
Sąd wskazał na opinię biegłych, którzy stwierdzili u oskarżonego zaburzenia osobowości, pod postacią osobowości paranoicznej. Cechy takiej osobowości to m.in. nieufność, podejrzliwość, głębokie przeżywanie krytyki i oznak braku akceptacji. Osoby takie mają tendencję do przesadnego odnoszenia do siebie różnych wydarzeń i przypisywania innym wrogich zamiarów czy ukrytych motywów.
Sędzia mówił, że zamiarem działań Andrzeja K. było zabójstwo nie tylko teściowej, ale także teścia i szwagrostwa, a z zamiarem ewentualnym - także dzieci szwagrostwa.
Orzekając dożywocie, sąd ocenił, że stopień społecznej szkodliwości działań oskarżonego oraz stopień jego deprawacji jest bardzo wysoki. Dlatego uznał, że potrzebna jest izolacja Andrzeja K., aby nie stanowił on zagrożenia dla społeczeństwa.
Prokuratura chciała w tym procesie nie tylko dożywocia, ale też zaostrzenia przez sąd możliwości ubiegania się przez oskarżonego o przedterminowe zwolnienie dopiero po 40 latach. Sąd uznał jednak, że podstaw do takiego zaostrzenia kary nie ma.
Skazany przez całe śledztwo i proces nie przyznawał się do zarzutów i chciał uniewinnienia. Jego obrońca zapowiedział apelację.