Oto nieznane nagranie z katastrofy Challengera
Amatorski film, na którym widać katastrofę promu Challenger, przeleżał na strychu 24 lata. Teraz ujrzał światło dzienne. Tuż przed śmiercią przypomniał sobie o nim jego autor - mieszkaniec Florydy, Jack Moss - i przekazał instytucji o nazwie Space Exploration Archive w Luisville. O sprawie pisze lokalna gazeta z tego miasta Courier-Journal.com.
To nagranie (zobacz je w serwisie studio.wp.pl) jest dziełem przypadku. 28 stycznia 1986 Jack Moss testował właśnie kupioną kamerę. Obiektem był startujący właśnie prom kosmiczny.
Widać, jak Challenger wznosi się, pozostawiając na niebie smugę białego dymu. I wtedy następuje ten tragiczny moment: dym rozdziela się na dwa pasma. Nikt jeszcze nie zdaje sobie sprawy, co się stało. Chwilę potem dwie smugi przeplatają się i niemal zatrzymują w powietrzu. A potem ślad się rozmywa. - To chyba jakieś problemy - komentuje autor nagrania.
Co się wtedy stało? Kiedy Moss kierował obiektyw na startujący prom, nikt tego jeszcze nie wiedział, ale wyrok już zapadł. Najprawdopodobniej między pierwszą a trzecią sekundą lotu w prawym silniku wspomagającym nie wytrzymał pierścień uszczelniający. Gorące gazy zaczęły wydostawać się na zewnątrz i płonąć. Płomień przepalił dziurę w zbiorniku wahadłowca. Dokładnie w 73 sekundzie misji, kiedy Challenger był na wysokości 9 mil, prom dosłownie rozpadł się w powietrzu.
Film przeleżał na strychu 24 lata. W grudniu 2009 r. Moss zmarł, ale wcześniej przypomniał sobie o nagraniu. Przekazał je Space Exploration Archive z Luisville. Razem z dyrektorem tej instytucji zdecydowali, że film trzeba upublicznić.
(oprac. bart)