SpołeczeństwoOszukany na Wyspach wraca pieszo do Polski

Oszukany na Wyspach wraca pieszo do Polski

34-letni Polak planuje pieszy powrót z Londynu do Polski. Kilka dni temu został okradziony i stracił wszystkie swoje oszczędności. Jak pisze w liście do Wirtualnej Polski złożył na policji zawiadomienie o kradzieży, jednak funkcjonariusze nie spisali nawet jego zeznań. Zostałem bez grosza, więc postanowiłem wrócić do kraju na pieszo – wyznał Robert Szyryngo. Jak obliczył, podróż zajmie mu półtora miesiąca. Początek swojej wędrówki do ojczyzny zaplanował na piątek.

30.04.2008 | aktual.: 17.06.2008 10:47

Robert, z zawodu informatyk, wyjechał na Wyspy pół roku temu w poszukiwaniu lepszego życia. Zanim wyjechał zajmował się montowaniem systemów alarmowych w bankach. Zdecydował się na wyjazd, bo chciał przeżyć coś nowego. Zachód mnie fascynował– przyznaje Robert. Znajomi załatwili mu pracę w Londynie. Miałem pomagać przy remontach. Chodziło o drobne prace malarskie i dekoratorskie. Oprócz tego dorabiałem naprawiając komputery– dodaje mężczyzna. Jego euforia nie trwała jednak długo. Rozczarował się na swoich współpracownikach. Najpierw oferowali mi 60 funtów dniówki, a potem okazało się, że ma być dużo mniej – twierdzi Polak.

Największym ciosem dla Roberta było jednak to, co wydarzyło się w ubiegłym tygodniu. Wracając z pracy, postanowił wybrać się ze znajomymi do klubu. Tam poznał Brytyjkę, która jak twierdzi Polak, okradła go. To się musiało stać, kiedy tańczyłem. Miałem przy sobie dokumenty i plik banknotów. W sumie ponad 1000 funtów. Nie zdążyłem się obejrzeć, kiedy zawartość mojej kieszeni zniknęła. Gdy się zorientowałem, że zostałem okradziony podszedłem do stolika, przy którym zostawiłem torbę. W niej znalazłem podrzucone dokumenty - opowiada. Po pieniądzach nie było jednak śladu. Rozglądając się po sali nie odnalazł również kobiety, z którą się wcześniej bawił.

Mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, że postąpił nierozsądnie nie wpłacając tak dużej sumy do banku. Postanowił jednak dochodzić sprawiedliwości i zgłosić zawiadomienie na policji. Jak jednak przekonuje, funkcjonariusze nie byli zainteresowani jego sprawą i nie spisali nawet protokołu. Zauważyłem, że brytyjscy policjanci nie chcą za bardzo interweniować w sprawy przyjezdnych. Może gdybym został zabity, to by się mną zainteresowali – denerwuje się Robert. Myślę, że zignorowali mnie, bo powiedziałem, że prawdopodobnie okradła mnie czarnoskóra Brytyjka. Pewnie bali się, że mogą zostać posądzeni o dyskryminację na tle rasowym, bo na Wyspach utarło się, że to czarnoskórzy najczęściej kradną – żali się Polak.

To przelało czarę goryczy. Robert podjął decyzję o powrocie do kraju na pieszo. Wpadł na taki pomysł, bo nie chciał prosić znajomych o pieniądze na bilet lotniczy. Początek wyprawy zaplanował na piątek i ma nadzieję, że do tego czasu zarobi 100 funtów. To powinno mi wystarczyć na dotarcie do Dover. Stamtąd popłynę do Francji i wzdłuż wybrzeża dotrę do Niemiec, a potem do Polski. Jak byłem młody często chodziłem po górach, więc mam nadzieję, że sobie poradzę– podkreśla Robert.

W czasie swojej półtoramiesięcznej wyprawy Polak zamierza robić zdjęcia i notować swoje spostrzeżenia. Obiecał, że swoimi relacjami z samotnej podróży będzie dzielił się z Internautami Wirtualnej Polski. Czekamy zatem na materiały z wyprawy i trzymamy kciuki!

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)