Ostrzelano polską bazę w Iraku, troje irackich dzieci rannych
Trzy granaty moździerzowe eksplodowały w okolicach polskiej bazy logistycznej w Hilli. Żaden z żołnierzy nie został poszkodowany, ale niegroźne rany odniosło troje irackich dzieci.
23.09.2003 | aktual.: 23.09.2003 11:37
O zdarzeniu, do którego doszło w poniedziałek wieczorem, poinformował we wtorek major Andrzej Wiatrowski, rzecznik dowódcy wielonarodowej dywizji generała Andrzeja Tyszkiewicza.
"Wystrzelono trzy granaty moździerzowe o kalibrze 60 mm. Pierwszy z nich eksplodował ok. 50 metrów od bazy, drugi trafił w pobliskie zabudowania, raniąc - na szczęście lekko - troje irackich dzieci. Trzeci z granatów spadł około kilometra poza bazą" - powiedział rzecznik.
Jak dodał, rannym w ostrzale dzieciom nic nie grozi, natychmiast po incydencie karetka przewiozła je do szpitala w Hilli.
Krótko po ostrzale, żołnierze z pierwszej brygady w Karbali (jedna z grup bojowych sił szybkiego reagowania z Karbali dyżuruje w Hilli) przeszukali okolice bazy, sprawców nie udało się jednak odnaleźć.
To już drugi w ostatnich tygodniach przypadek ostrzelania polskiej bazy w Hilli. Za pierwszym razem napastnicy także nie trafili granatami moździerzowymi w położony na dużym terenie obóz. Zdaniem wojskowych świadczy to o tym, w obu przypadkach sprawcami byli pospolici kryminaliści.
"Dla nas jest to kolejny sygnał, że nie można zmniejszyć naszej gotowości ani o jeden stopień, że cały czas musimy być przygotowani na wszelkiego rodzaju zagrożenia" - powiedział Wiatrowski. "Nie chciałbym, aby ktokolwiek pomyślał, że ten incydent diametralnie zmienia sytuację" - zaznaczył.
Wokół bazy w Hilli - podobnie jak w pobliżu innych obozów w Iraku - patrole monitorują teren w promieniu kilku kilometrów. Szczególną uwagę żołnierze z Hilli poświęcają ruchowi na ulicy przebiegającej przed bramą prowadzącą do bazy. Dbają, by samochody nie zatrzymywały się ani nawet nie zwalniały w pobliżu obozu.